To miał być wyjątkowy dzień. Na przyjazd cyrku czekały wszystkie dzieci z Działoszyna, niewielkiej miejscowości w województwie łódzkim. Bilety rozeszły się w mig. Na niedzielne przedstawienie przyszedł tłum - bo aż 189 osób. Wszyscy świetnie się bawili, aż do momentu, gdy nagle, tuż przed godziną 17 silny podmuch wiatru wstrząsnął wielkim cyrkowym namiotem. Słupy podpierające konstrukcję waliły się niczym domek z kart, a podziwiający występy cyrkowców widzowie zaczęli w panice szukać wyjścia spod płachty namiotu.
Kozia Góra: Przemytnik chciał rozjechać rodzinę, zginął na miejscu
- To był prawdziwy koszmar. Jakimś cudem zdążyłem ciałem zasłonić dziecko, a potem wyprowadzić je spod zawalonej konstrukcji - opowiada roztrzęsiony Maciej Kurek, który wraz z synem wybrał się na niedzielne przedstawienie.
Na całe szczęście obsłudze w porę udało się opanować panikę i wyprowadzić ze środka wszystkich widzów. - Cztery osoby doznały niegroźnych obrażeń - mówi młodszy aspirant Krzysztof Pach (35 l.), rzecznik policji w pobliskim Pajęcznie, i dodaje, że choć sprawa wyglądała bardzo poważnie, to na szczęście skończyła się tylko na strachu oraz ogólnych potłuczeniach.
Na obserwację do szpitala w Wieluniu trafiły cztery ranne osoby. Początkowo na badania przewieziono tylko 28-letnią kobietę. Godzinę później w szpitalu znalazły się dwie, z pozoru niegroźnie ranne, dziewczynki (5 l. i 10 l.), które dopiero w domu zaczęły skarżyć się rodzicom na silne bóle głowy. Na oddział trafiła też jeszcze jedna ofiara tragicznego zdarzenia - kobieta. Stan zdrowia całej czwórki jest stabilny.