- Chcę polepszyć stosunki między Polską a krajami, gdzie jest Kościół prawosławny - powiedział Cyryl I tuż po wylądowaniu na Okęciu.
Czas pokaże, jak owocna będzie to wizyta. W swoim własnym kraju patriarcha jest słuchany i podziwiany. Według agencji Interfax politykę Cerkwi pod jego przewodnictwem popiera 68 proc. badanych. Wizerunkowi Cyryla nie przeszkadzają mroczne karty z jego przeszłości.
Patriarcha, czyli Władimir Michajłowicz Gundiajew, był oskarżany m.in. o współpracę z KGB. Miał ponoć pseudonim Michajłow i to współpraca ze służbami pozwoliła mu zrobić karierę. Już jako 25-latek został przedstawicielem Cerkwi w Światowej Radzie Kościołów w Genewie.
W wieku 30 lat był biskupem. W 2009 roku został głową rosyjskiej Cerkwi. Jako patriarcha jest zwolennikiem Władimira Putina (60 l.). Dorobił się 4 mld dolarów majątku i przydomka "tytoniowy". Ta ksywka wzięła się z tego, iż pośredniczył on w handlu papierosami wwożonymi do Rosji bez cła. Cerkiew, która uznaje palenie za grzech, kontrolowała w połowie lat 90. ok. 10 proc. rynku tytoniowego w Rosji.
Prasa zarzucała Cyrylowi przejęcie części zysków. Oskarżano go o bogacenie się na handlu ropą naftową oraz o kontrolowanie połowów krabów i krewetek królewskich, którymi handlowano z USA.
Cyryl unika pokazywania swojego majątku. Raz dał się jednak głupio złapać. Podczas wizyty na Ukrainie dziennikarze sfotografowali na jego ręce luksusowy zegarek za ok. 30 tys. euro! Zdjęcie zegarka było też na stronie Cerkwi. Po wpadce wymazano ze zdjęcia zegarek.
Wczoraj Cyryl I spotkał się m.in. z prezydentem Bronisławem Komorowskim (60 l.), a dzisiaj ma odwiedzić polski parlament.