- Była taka mądra i piękna, całe życie stało przed nią - szlocha pani Agnieszka, ciocia Klaudii. Ona sama przed śmiercią napisała na portalu społecznościowym o dziewczynach, które idą przez życie same, bo znają swoją wartość. Podkreśliła, że chodzi o dziewczyny same, a nie samotne. Ona samotna nigdy nie była - jej tragedia pogrążyła w smutku kilkuset przyjaciół i znajomych.
To się zdarzyło w piątkowy wieczór. Klaudia najpierw krzątała się po domu, potem z rodzeństwem oglądała telewizję, a na koniec postanowiła zrelaksować się w wannie. Poszła do łazienki, odpaliła gazową termę, zanurzyła się w ciepłej wodzie i zastygła w bezruchu z przymkniętymi oczami. I tak znaleźli ją rodzice, zaniepokojeni podejrzaną ciszą w łazience. Weszli do środka i ujrzeli śpiącą nastolatkę. Już nie zdołali jej obudzić. Ani oni, ani wezwani na pomoc ratownicy z pogotowia.
- Nasze mierniki wskazały obecność w łazience tlenku węgla - kwituje Bartłomiej Mądry, oficer prasowy gorzowskiej straży pożarnej, która dokładnie sprawdziła dom przy ul. Furmanka. To był pierwszy sezon grzewczy w tym domu odkąd wynajęła go rodzina K. Rodzą się pytania czy właściciel posesji przed jej wynajęciem sprawdził instalację? Czy upewnił się, że terma gazowa jest sprawna?
Na te pytania odpowiedzą biegli. Tymczasem pewne jest jedno: tragedii można było uniknąć montując czujnik czadu. Te niezwykle czułe urządzenia instaluje się w kuchniach, przy piecach gazowych, w sypialniach. Kosztują 100-150 złotych. Niewiele w porównaniu z ceną ludzkiego życia.