Bukowiec Wielki: Czajnik zagwizdał i runął nam dom!

Ewa (48 l.) i Leszek (43 l.) Jordanowie mieszkali w starym domu w Bukowcu Wielkim ze swoimi dziećmi: Martyną (14 l.), Magdą (12 l.), Jakubem (11 l.) i Aleksandrą (8 l.). Tego feralnego dnia rodzeństwo bawiło się na podwórku z psem, a ich mama piekła ciasto i nastawiła wodę na kawę. Gdy stojący na kuchence czajnik zagwizdał, oznajmiając, że woda się już zagotowała, pani Ewa weszła do kuchni.

Przeczytaj koniecznie: Oleśnica: 88-latka napadnięta przez bandziora we własnym domu. Skatował mnie dla 80 złotych

Jak w filmie grozy

- Podeszłam do czajnika i nagle usłyszałam, że coś trzeszczy za meblami. Zawołałam męża, bo myślałam, że to mysz. Po kilku sekundach okazało się, że to nie był żaden gryzoń, tylko coś straszniejszego - opowiada pani Ewa. - Wszedłem do kuchni. Zobaczyłem, że ściany naszego domu pękają. Nagle zaczęły się trząść, usłyszeliśmy przerażający huk. Miałem wrażenie, jakbyśmy znaleźli się w środku katastroficznego filmu. Chwyciłem żonę, przytuliłem ją do siebie i gdy ściana już spadała, wyskoczyliśmy z kuchni do pokoju - tłumaczy pan Leszek.

Zostali bezdomni

Runęły dwie ściany nośne. Dzieci myślały, że ich rodzice zginęli pod gruzami. Krzyczały, wzywały pomocy. - Nie wiedzieliśmy, co się dzieje. Wybiegliśmy z domu, uspokoiliśmy dzieci i zadzwoniliśmy po strażaków. Gdy przyjechali, stwierdzili, że gdybym nie odsunął żony, zginęłaby pod gruzami. Mieliśmy szczęście, że byłem wtedy w domu - mówi pan Leszek i zastanawia się nad dalszym losem swojej rodziny.

Patrz też: Lidia Korsakówna trafiła do domu opieki: Już nigdy stąd nie wrócę... - ZDJĘCIA

Na razie państwo Jordan mieszkają w świetlicy szkolnej, ale władze gminy szukają im nowego domu. Ten, w którym mieszkali, nie należał do nich, a teraz nadaje się już tylko do rozbiórki.