Pechowego dnia 27-latek umówił się z Andrzejem i Mariuszem. We trójkę mieli szukać pracy w Białymstoku. Spędzili razem cały dzień. W drodze powrotnej zajrzeli tylko na chwilę do domu Mariusza w Czarnej Wsi Kościelnej.
Tragedia wydarzyła się, gdy stamtąd jechali do Czarnej Białostockiej. Na końcu wsi, na łuku drogi, 27-latek najprawdopodobniej "złapał" pobocze i stracił panowanie nad kierownicą. Jego rozpędzone mitsubishi wyrzucone na lewą stronę drogi z wielką siłą uderzyło w przydrożne drzewo.
Pomoc nadeszła szybko, ale mimo reanimacji Mateusz zmarł na skutek odniesionych obrażeń. Jego koledzy mieli więcej szczęścia - z niegroźnymi dla życia obrażeniami trafili do szpitala.
- On tylko szukał pracy. Dlaczego zginął tak młodo?! - mówi zapłakana Grażyna Reszuta, matka Mateusza. Ale na to pytanie zrozpaczona kobieta już nigdy nie znajdzie odpowiedzi.