Pierwszy w wypadków śmiertelnych miał miejsce w kopalnii Murcki-Staszic w Katowicach, gdzie zginął górnik wciągnięty przez taśmociąg. Do tragedii dosżło 22 sierpnia tuż przed 8 rano, gdy to w wyrobisku górniczym na poziomie 500 metrów mężczyzna został wciągnięty między taśmę a wspornik mieszczący się za bębnem napędowym. Pomimo szybkiego zorganizowania akcji ratunkowej, mężczyzny nie udało się uratować. Zmarły miał 49 lat i pracował w tej kopalni od 9 lat. Osierocił 14-letniego syna.
Do drugiego wypadku śmiertelnego doszło w Knurów-Szczygłowice w środę późnym wieczorem. Według wstępnych ustaleń niespełna 30-letni górnik, maszynista lokomotywy, wychylił się zanadto wyjeżdżając z zajezdni i zahaczył o tamę wentylacyjną. Katarzyna Jabłońska-Bajer, rzeczniczka Jastrzębskiej Spółki Węglowej zdradziła: - Został wyciągnięty, a współpracownicy zaczęli mu udzielać pomocy. W ciągu 15-20 minut dotarł do nich także lekarz, ale niestety ze względu na liczne obrażenia wewnętrzne mężczyzny nie udało się uratować. Zmarły od 10 lat pracował w kopalni.
Dodatkowo w pierwszej z wymienionych kopalń doszło popołudniu do wstrząsu. Było to około 900 metrów pod ziemią, gdzie przebywało wówczas siedmiu górników. Wszyscy zostali ranni. Pięciu po udzieleniu im pomocy zwolniono do domów, a dwóch z urazami głowy zostało na obserwacji w szpitalu.