Super Historia: Czas Apokalipsy

2015-02-24 16:51

Wojna w Wietnamie miała poparcie amerykańskiego społeczeństwa jeszcze na początku lat 60., kiedy JFK mówił o powstrzymywaniu ekspansji komunizmu. Nastawienie przeciętnego Amerykanina zmieniła krwawa ofensywa Tet armii Wietnamu Północnego.

 

Wizja z telewizji

W jej trakcie komentatorzy telewizyjni coraz częściej powątpiewali w sens walki i szanse wygranej. W starciach w mieście Hue Amerykanie stracili 4 tys. żołnierzy, Wietnamczycy 40 tys., ale widzowie odbierali ten "sukces" z niesmakiem. Wojna zawitała do amerykańskich domów ze wszystkimi jej wstrząsającymi aspektami. Relacje dziennikarza Waltera Cronkite'a podawały w wątpliwość sens walki i stały się głosem sumienia. To z jego ust padły słynne słowa: "nie wierzcie w to, co mówią wojskowi". Pośród stosów zabitych Wietnamczyków kamery wyławiały twarze kobiet, starców i dzieci. Pokazywano też czarne worki z bohaterami z Wietnamu ładowane do helikopterów. Przeciw wojnie zaczęły się zwracać nie tylko środowiska protestujące w tej sprawie od 1965 roku. Gdyby Narodowa Mobilizacja w Celu Zakończenia Wojny w Wietnamie zorganizowała marsz protestacyjny na Pentagon ze zbiorowym paleniem kart powołania nie w 1967 roku, ale rok później, zgromadziłby nie tysiące, a miliony ludzi. ej

Bezsens bombardowań

O ruchach Vietcongu miały informować Amerykanów zrzucane przez nich z helikopterów superczułe detektory sejsmiczne, reagujące na minimalne nawet wstrząsy. Ilekroć urządzenia wykazywały wzmożoną aktywność w dżungli, Amerykanie bombardowali okolicę. Daremnie, ponieważ wietnamscy partyzanci znaleźli prosty sposób na tę technologiczną nowinkę, wykorzystując ten sprzęt, z racji kształtu nazywany "palemkami", do własnych celów. Przenosili je ostrożnie i stawiali obok włączonego silnika lub agregatu generującego silne wibracje. W rezultacie takich tricków na bezsensowne bombardowania tajnych wietnamskich tras komunikacyjnych, zwanych szlakiem Ho Chi Minha, użyto tyle bomb, ile na bombardowanie Niemiec w czasie II wojny światowej. Wobec znających teren, błyskawicznie przemieszczających się Wietnamczyków bezsilna była nawet helikopterowa I Dywizja Kawalerii Powietrznej. Jej dowódcy po wojnie wspominali, że ich wysiłki przypominały polowanie z armatą na muchę. Niezwykle frustrujące było to, że partyzanci w bardzo krótkim czasie ponownie opanowywali stracone tereny. ej

Wojna głośnikowa

Scena z filmu "Czas apokalipsy" z helikopterami atakującymi wietnamską wioskę przy dźwiękach "Cwału Walkirii" Ryszarda Wagnera nie jest jedynie reżyserską wizją. Amerykanie naprawdę posługiwali się umieszczanymi na helikopterach głośnikami, aby przerażać wroga. Wykorzystując muzykę Wagnera, o której Woody Allen powiedział, że "ilekroć jej słucha, ma ochotę napaść na Polskę", Coppola jednoznacznie pokazał swój stosunek do wietnamskiej wojny. W jej trakcie amerykańska armia opracowała nowy rodzaj broni psychologicznej, aby wypłoszyć oddziały wroga z dżungli. Nocą, w ramach operacji "Zbłąkane Dusze", wykorzystując wiarę Wietnamczyków w duchy, z głośników helikopterów emitowano nagrania szeptów i jęków. Żołnierze Vietcongu wpadali pod ich wpływem w panikę i stawali się niezdolni do walki. "Wojna głośnikowa" traktowana była bardzo poważnie. Operacje z wykorzystaniem nagrań przygotowywali znawcy lokalnych kultur. Wykorzystywano "eskadry głośnikowe" złożone np. ze śmigłowców CH-47 Chinook z dwoma wirnikami. ej

Dziewczynka ze strzępami

Biała galaretka nie do ugaszenia, napalm B, masowo wykorzystywany w wojnie wietnamskiej przez Amerykanów, wypalił 60 procent ciała wietnamskiej dziewczynki, 9-letniej Kim Phúc. O zdjęciu biegnącej ofiary, która sekundę wcześniej zerwała z siebie płonące ubranie, mówi się, że zakończyło wojnę w Wietnamie, wstrząsając opinią publiczną. Czarno--białą fotografię grupki krzyczących dzieci, uciekających z wioski Trang Bang "przypadkowo" spalonej napalmem przez armię Wietnamu Południowego, zrobił 8 lipca 1972 roku fotograf Associated Press Nick Ut. Kim biegła, gubiąc kawałki ciała, a w sekundę po zrobieniu zdjęcia zemdlała z bólu. W szpitalu, do którego zawiózł ją autor zdjęcia, obawiano się, że jest zbyt poparzona, żeby przeżyć. 52-letnia Kim Phúc, uratowana dzięki 17 przeszczepom, mieszka dzisiaj w Kanadzie. W czasie wojny wietnamskiej armia USA zrzuciła 388 tys. ton napalmu. Konwencja Narodów Zjednoczonych zakazała stosowania go przeciw ludności cywilnej dopiero w 1980 roku. ej

Wojna z armią gnomów

Tunele Cu Chi w dystrykcie o tej samej nazwie, setki kilometrów korytarzy wydrążonych w glebie, połączyły przedmieścia Sajgonu z granicą kambodżańską. Na ten teren Amerykanie niemal codziennie zrzucali bomby i toksyczne chemikalia, stąd decyzja walczących Wietnamczyków o prowadzeniu walki spod ziemi. Tysiące ludzi wydrążyło w glince laterytowej gigantyczny kilkupoziomowy kompleks, sięgający 10 m w głąb gleby. 3-poziomowa baza przez 10 lat była domem partyzantów i ich krewnych. Łączna długość kompleksu wynosiła aż 250 km. Amerykanie długo nie mieli o nim pojęcia, choć ich jednostka stacjonowała niedaleko. Wejścia do podziemnej bazy były zamaskowane wszechobecnymi suchymi liśćmi, przez niewidoczne z powierzchni szczeliny z podziemnych stanowisk celnymi strzałami likwidowano amerykańskich żołnierzy. W dusznych, ciemnych, wilgotnych klitkach, o ścianach porośniętych jadalnymi grzybami, stworzono szkoły, szpitale, a nawet kina. Na najniższym poziomie poruszano się wyłącznie na kolanach. ej

W pułapce

W walce z Amerykanami partyzanci Vietcongu wykorzystywali tradycyjne techniki łowieckie. Wykopywali doły, w których umieszczali mechanizmy obrotowe z tyczkami najeżonymi szpikulcami. Podstawą pułapek były zaostrzone bambusowe kołki zwane funghi, stosowane w najprostszy sposób - wbijane na sztorc w dno dołka przysypanego liśćmi. Żołnierze dźwigający 40-kilogramowy rynsztunek łatwo wpadali w takie doły. Aby uniknąć okaleczeń swoich ludzi, Wietnamczycy stosowali system znaków. Polegał on na odpowiednim przycinaniu liści układanych na ścieżkach. Bojownicy Vietcongu byli ekspertami w ukrywaniu min. Śmigłowce ewakuacyjne bez końca zabierały z dżungli żołnierzy, którzy tracili w ten sposób nogi. Przez potworny stres przy każdym kroku Amerykanie żyli w niewyobrażalnym napięciu. Stąd nerwowe reakcje na każdy szelest, a przez to liczne ataki na własne jednostki. 20-letni dowódcy nie wytrzymywali straty kolegów, którzy byli dla nich niczym rodzina. 

Zobacz: Super Historia: Neptun ląduje w normandii

Zapisz się: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki