Czekają na moją śmierć i miliony!

2009-08-13 7:00

Pani Gertruda Radziejewska z Jastrzębiej Góry (woj. pomorskie) jutro obchodzi setne urodziny. Kobiecie nie dane będzie jednak godnie świętować wspaniałej rocznicy. Jak sama twierdzi, cieniem na jej radości kładzie się rodzinka, która niczym stado wygłodniałych sępów czeka, aż staruszka umrze, żeby dobrać się do jej wartego miliony złotych majątku!

Skąd takie bogactwa staruszki? Wszystko dzięki przedsiębiorczości jej ojca Jana - potomka starej kaszubskiej rodziny i latarnika, który po latach pracy wykupił dla siebie dom stojący nad samym morzem, niedaleko latarni.

Kobieta od małego była przyzwyczajona, że za oknami szumią fale Bałtyku. Dziś wiekowa staruszka, która dnie umila sobie słuchaniem religijnych pieśni w radiu, zdaje sobie sprawę, że ojcowizna warta jest majątek.

Wartość spadku doskonale znają też jej krewni i spadkobiercy. - To 4 tys. metrów kwadratowych. A metr takiej ziemi w tym miejscu kosztuje nawet 600 złotych - opowiada z przejęciem Bolesław Doering (72 l.), siostrzeniec pani Gertrudy, zarzekając się jednocześnie, że na śmierć cioci wcale nie czeka i życzy jej kolejnych stu lat życia. Jego żona Krystyna (62 l.) dorzuca: - Formalnie to ciocia ciągle jest właścicielką tej ziemi i domu...

A to niejedyni krewni, którzy czekają w kolejce do spadku! Pani Gertrudzie marzy się, żeby mogła radośnie obchodzić swoje setne urodziny. Starą Kaszubkę boli, że najbliżsi czekają na jej śmierć. - Za życia dzielą mój majątek. To dla mnie takie smutne - mówi słabym głosem.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki