Boenisch jest teraz w Szwecji, gdzie z niemiecką młodzieżówką przygotowuje się do mistrzostw Europy U-21. Według nowych regulacji światowej federacji, występy w juniorskich drużynach jednego kraju nie wykluczają gry w seniorskiej kadrze innego. Dlatego odżył temat powołania Boenischa do kadry Polski. A taki lewy obrońca z pewnością by się przydał!
"Super Express": - Czy ktoś z PZPN kontaktował się z wami ostatnio?
Piotr Boenisch: - Tak, był taki telefon. Maciej Chorążyk z PZPN mówił o zainteresowaniu Leo Beenhakkera Sebastianem. Umówiliśmy się nawet na kolejny telefon, ale... wydaje mi się, że to nie są rozmowy na telefon. To zbyt poważna sprawa. Zapraszamy do Bremy.
- Ale podobno Sebastian miał powiedzieć, że występy w reprezentacji Polski nie wchodzą w rachubę i podziękował za ewentualne powołanie na mecz z Grecją...
- To nieprawda! Od syna wiem, jak było. Ostatnio spotkał się z działaczem niemieckiego związku, który pytał go o sprawę gry dla Polski. Sebastian odpowiedział, że chce się teraz wyłącznie skoncentrować na grze w młodzieżowych mistrzostwach Europy. I tylko tyle! A ktoś wysnuł z tego wniosek, że syn nie jest zainteresowany grą dla Polski...
- Czyli wasze zaproszenie dla działaczy z Polski jest aktualne?
- Oczywiście. Uważam, że nawet selekcjoner Beenhakker osobiście mógłby się pofatygować do nas. Zapraszam. Najlepiej 29 lub 30 czerwca, kiedy Sebastian będzie już po mistrzostwach w Szwecji i będzie miał spokojną głowę.
- O czym chcecie rozmawiać z Beenhakkerem?
- Chcemy wiedzieć, czy Sebastian pasuje do koncepcji polskiego selekcjonera. Musimy wiedzieć jak najwięcej. Bo sprawa jest bardzo poważna. Zresztą bierzemy wszystko pod uwagę. Śledzimy polskie media i widzimy, że w Internecie 90 procent opinii jest nieprzychylnych Sebastianowi. Piszą, że jest "Szwabem" i takie tam... Nie wiadomo, jak zniósłby presję pierwszego meczu dla Polski.
- A tak szczerze: jaki jest stosunek Sebastiana do Polski? Co zadecyduje o wyborze reprezentacji?
- Wiadomo, że gra w reprezentacji podnosi prestiż, zwiększa wartość piłkarza... Ale naprawdę syn jest związany emocjonalnie z Polską. Wprawdzie nie mówi po polsku, ale niemal wszystko rozumie. Zresztą to wina moja i żony, że zaniedbaliśmy tę sprawę. A od kilku lat co roku Sebastian przyjeżdża z nami na Boże Narodzenie do Szczyrku.
- Przed EURO 2008 zarzucano wam, że syn postawił warunek: powołanie od razu do pierwszej reprezentacji i to na mecz o punkty.
- To nie tak! Polska to nie jest piłkarski trzeci świat, żeby stawiać tu warunki. Po prostu obawialiśmy się, że jakieś nieprzemyślane przyjęcie powołania na mecz towarzyski lub młodzieżówki może mieć poważne konsekwencje dla całej kariery Sebastiana.