Do tej wstrząsającej tragedii doszło w Czeladzi (woj. śląskie) w środę. Damian po zajęciach w szkole zmierzał do domu. Wtedy zaczaili się na niego Dawid i Paweł. Ten pierwszy znał swoją ofiarę z widzenia - obaj uczęszczali do tej samej szkoły specjalnej.
Damian był dobrze ułożonym, spokojnym chłopcem. W swej parafii był ministrantem. W najczarniejszych snach nie przypuszczał, co go czeka. Zwyrodnialcy zwabili Damiana do ruin nieczynnego kina i tam zakatowali go... deskorolką.
- Widziałem ciało mojego dziecka. W głowie była dziura! Te bestie urwały mu ucho. Bili go tak bardzo, że aż deskorolka się rozpadła - płacze Sławomir Kowalewski, ojciec ofiary.
Bandziorów udało się złapać jeszcze tego samego dnia.
- Jeden z podejrzanych został przyłapany na kradzieży alkoholu w sklepie. Miał przy sobie telefon należący do ofiary. Zatrzymanie jego wspólnika nie było już problemem - mówi Tomasz Czerniak z będzińskiej policji.
Dawid K. i Paweł C. wczoraj trafili przed oblicze prokuratora. Przyznali się do zabójstwa. Może im grozić nawet dożywocie. Śledczym powiedzieli, że zamordowali, bo chcieli mieć dwa telefony Damiana.