O sprawie pisze gazeta.pl. Robert C. miał się poczuć poszkodowany tym, że został włączony w poczet wiernych Kościoła bez swojej wiedzy, jako dziecko.
- Bez mojej woli najpierw mnie ochrzczono, potem musiałem uczestniczyć w mszach świętych i lekcjach religii. Przez 27 lat żyłem w ciągłym strachu przed piekłem ognistym. Męczono mnie w ten sposób psychicznie i dlatego myślę, że są to szczególne okoliczności do przyznania zadośćuczynienia - cytuje jego argumenty portal.
CZYTAJ TEŻ: Miller krytykuje Kościół i wypowiedź abp. Michalika
Probosz pozwanej parafii, poprzez swojego prawnika dowodził, że Robert C. powinien mieć pretensje raczej do rodziców.
Sąd Okręgowy w Częstochowie pozew oddalił. Sędziowie uznali, że ochrzczenie dziecka i nauczanie religii za zgodą i wiedzą jego rodziców nie jest działaniem wyrządzającym szkodę. A do tego stwierdzili, że Robert C. nawet nie wykazał, że w pozwanej parafii został ochrzczony (proboszcz pokazał dokumenty, że odbyło się to gdzie indziej).
Mężczyzna nie dał jednak za wygraną i odwołał się do Sądu Apelacyjnego w Katowicach, a ten uznał, że sprawa powinna być ponownie rozpatrzona. Ale i sąd drugiej instancji nie zmienił decyzji. Jak pisze gazeta.pl, kiedawno katowicki również ocenił, że żadne z podstawowych praw i wolności Roberta C. nie zostały naruszone przez parafię.
– Powód nie wykazał, aby parafia jakimkolwiek swoim działaniem te prawa u niego naruszyła - uzasadnił katowicki sąd