To już trzecia wojna ze szczurami, jaką stoczył pan Krzysztof. Do jego mieszkania na czwartym piętrze bloku na osiedlu Północ obrzydliwe gryzonie włażą przez sedes. Ten był szczególnie zajadły. – Pożarł mi dwa mydła, zasikał ścianę, pogryzł wtyczkę od pralki, ścierkę i mydelniczkę wciągnął pod wannę, kosmetyki i papier porozrzucał po całej łazience – wylicza straty mężczyzna. Musiał dopaść nieproszonego gościa. Czyhał na niego z miotłą w ręku albo wskakiwał niespodziewanie do łazienki uzbrojony w trzepaczkę do dywanów. Nic z tego. Użył więc pułapki. Ustawił ją w pobliżu wanny, przywiązał dodatkowo sznurkiem do sedesu, by uniemożliwić gryzoniowi ucieczkę.
Sprawdź też: Chciał oświadczyć się z dźwigu. Zmiażdżył dom ukochanej
– I udało się! Przyciągnęła go marchewka w pułapce. Miał łącznie z ogonem 27 cm długości. To mała sztuka – mówi pan Krzysztof. – Wcześniej złapałem dwa giganty, ale na słoninę – dodaje. Na wszelki wypadek nie rezygnuje z pułapek. Czekają na kolejne ofiary. – Te szczury wchodzą do mnie dziurawymi rurami, które ciągną się z piwnicy. Prosiłem administratora o ich załatanie, ale najwidoczniej nie zostało to dokładnie zrobione – żali się częstochowianin.
Zobacz też: Krwawy HORROR w Rakowiskach! 18-latek w szale POSIEKAŁ rodziców