O tym, że różni się od zwykłych śmiertelników, pan Waldek przekonał się 9 lat temu. Siedział akurat w fotelu i popijał herbatę. - Nagle z dłoni wypadła mi łyżeczka - wspomina. - Jednak nie spadła na podłogę, tylko zatrzymała się na mojej klatce piersiowej.
Mężczyzna spróbował z innymi przedmiotami. I też przylegały szczelnie do jego ciała. Sztućce, telefony, zastawa stołowa. Jak już coś się przyczepiło, nie chciało się odlepić...Po pewnym czasie mężczyzna postanowił swój magnetyzm wykorzystywać dla dobra innych.
- Moja ciotka zaczęła uskarżać się na ból w kostce u nogi - opowiada. - Złapałem w dłoń bolące miejsce i potrzymałem chwilę. Ciotka mile zaskoczona mówiła mi, że czuje rozgrzewające ciepło. A gdy odwiedziła mnie po kilku dniach, stwierdziła, że ból zniknął. Wtedy postanowiłem, że tego daru nie mogę ukrywać - zaznacza. I dodaje, że pomógł już wielu osobom.