Chłopiec ze smutkiem patrzy na zgliszcza domu. Opłakując swoją kolekcję ukochanych dinozaurów, którą strawił ogień, nawet się nie domyśla, że tylko dzięki niemu mama Violetta (39 l.), tata Mirosław (39 l.) i dwie starsze siostry nie podzielili losu zabawek.
Lipowscy siedzieli już przy kolacji, gdy chłopiec wstał od stołu i poszedł do przedpokoju. Tylko Kubuś usłyszał złowrogi trzask płomieni, które zajęły już połowę budynku. Żywioł opanowywał drewniany dom błyskawicznie. Na oczach chłopca zawalił się strop...
- Dzięki Kubie zdołaliśmy uciec przez okno - mówią rodzice, tuląc małego bohatera. Nikomu nic się nie stało, ale stracili dorobek całego życia. Mimo szybkiej akcji kilku jednostek straży pożarnej dom spalił się całkowicie i nie nadaje się do odbudowy. Najprawdopodobniej zawiniła instalacja elektryczna. Rodzinie będzie ciężko podnieść się po takiej tragedii. Lipowscy prowadzą niewielkie gospodarstwo rolne, mają kuce i pszczoły. Żyją skromnie, ale pracowicie. Niestety, nie mają pieniędzy na budowę domu. Z pomocą pospieszyli im już sąsiedzi ze wsi. Jedni podarowali im ubrania, inni kąt, w którym będą mogli przemieszkać zimę. Jednak to wciąż kropla w morzu potrzeb. Gdyby ktoś z Czytelników "Super Expressu" chciał pomóc Lipowskim, prosimy o kontakt z naszą redakcją lub bezpośrednio z poszkodowanymi: tel. 533 229 492.