- Zwróciłem się do komendanta stołecznego policji o informację dotyczącą działań warszawskiej policji w dniu 2 września - potwierdza Czuma. - Poprosiłem m.in. o informację dotyczącą instrukcji i rozkazów, w oparciu o które działali policjanci, dlaczego uniemożliwiono kibicom zakup biletów. Poprosiłem także o podanie kosztów akcji policji - wyjaśnia. - Sam widziałem na materiałach filmowych policji grupy spokojnie zachowujących się kibiców otoczonych kordonami funkcjonariuszy - broni bandziorów parlamentarzysta.
Wojna pod stadionem
Przypomnijmy, że 2 września grupa rozjuszonych pseudokibiców, idących na mecz Legii z Polonią, zaatakowała policję przy ul. Konwiktorskiej. Bandyci zniszczyli kilka samochodów. Obrzucili też funkcjonariuszy petardami i kamieniami.
Stróże prawa nie dali jednak za wygraną, otoczyli kiboli i w małych kilkuosobowych grupach przewieźli na okoliczne komendy. Zarzuty nielegalnego zgromadzenia i czynnej napaści na policjantów przedstawiono w sumie prawie 700 osobom.
Tymczasem bezczelni kibole zaczęli się uskarżać na swój los i brutalność policji. Poprosili o pomoc posła Czumę, a ten obiecał im wyjaśnić sprawę! Szkoda tylko, że pan poseł nie zauważył, że ci "spokojnie zachowujący się kibice" byli uzbrojeni po zęby i szykowali się do wielkiej bitwy. Mieli przy sobie kastety, gazy paraliżujące i ochraniacze na zęby.
Policja miała rację
Policjanci są zdziwieni zachowaniem posła Czumy.
- Naszym zdaniem funkcjonariusze użyli siły fizycznej i gazu zgodnie z prawem - mówi kom. Marcin Szyndler (32 l.) z Komendy Stołecznej Policji. - Niemniej jednak chcemy, aby wszystkie wątpliwości zostały wyjaśnione i dlatego wszczęliśmy wewnętrzną kontrolę w tej sprawie - dodaje Szyndler.