Wśród amerykańskiej Polonii plotkuje się, że wizyta Czumy może mieć związek z jego długami. "Super Express" jako pierwszy pisał o tym, że minister sprawiedliwości wciąż ma w USA wierzytelności i niespłacone karty kredytowe.
Czuma robił wszystko, by o jego podróży do USA wiedzieli tylko nieliczni. O swoim przylocie nie poinformował nawet starych chicagowskich przyjaciół. Na lotnisku O'Hare nie wyszedł wyjściem dla dyplomatów, tylko wtopił się w tłum pasażerów. Gdy zobaczył naszego fotoreportera, nie ukrywał zdenerwowania. Nie miał też ochoty na rozmowę.
- Moja wizyta jest czysto rodzinna. Nie mam zamiaru wypowiadać się na żadne inne tematy - uciął. Z lotniska odebrali go dwaj współpracownicy z Radia Czuma (w czasie swojego kilkunastoletniego pobytu w USA Czuma prowadził swój program radiowy) - Zygmunt Rygiel i Tadeusz Rek. Cała trójka błyskawicznie odjechała specjalnie przygotowanym białym minibusem. I tyle Czumę widziano. Minister nie odezwał się do starych przyjaciół, nie pojawił się również na 3-majowych uroczystościach.
Niespodziewana wizyta Czumy od razu przywołała w Chicago sprawę jego długów. Przypomnijmy: to "Super Express" jako pierwszy ujawnił, że minister sprawiedliwości miał w USA bogatą kartotekę i kilka wyroków nakazujących mu zwrot wierzytelności. Czuma wielokrotnie zapewniał potem, że wszystkie długi już spłacił.
Tymczasem z raportów (stan na 16 lutego 2009) trzech największych amerykańskich firm badających przeszłość finansową konsumenta (Equifax, Experian i TransUnion) jasno wynika, że minister wciąż ma długi i niespłacone karty kredytowe. Zobowiązania wynoszą w sumie około 2,5 tys. dolarów (ponad osiem tysięcy zł). Minister pozostawił te sprawy bez komentarza. Czyżby teraz pojechał wszystko spłacić?