Po rozmowach z prawnikami, wicemarszałkiem Sejmu Stefanem Niesiołowskim, a na końcu z premierem Donaldem Tuskiem Andrzej Czuma zwołał specjalną konferencję prasową, aby oficjalnie wyjaśnić sprawę swoich rzekomych długów i wyroków, jakie miały za nie zapaść.
Minister Sprawiedliwości podkreślił, że nie ma długów. Tłumaczył, że wszystkie należności, jakie powstały podczas jego pobytu w USA, spłacił do połowy lat 90-tych. Sprzedał nawet swój dom w Stanach, aby - jak mówił - spłacić dług wobec jednej z kancelarii prawnych. Jako dowód Czuma przedstawił odpowiednie dokumenty.
- Prowadziłem w USA audycji radiową, to było przedsiębiorstwo, a każda firma ma kłopoty finansowe i natrafia na kłopoty prawne. Tego rodzaju spory cywilne nie są żadną plamą - powiedział szef resortu sprawiedliwości.
Pytany, czy Donald Tusk brał pod uwagę jego dymisję, Czuma odpowiedział: - Nie chciałbym zrobić krzywdy panu premierowi, ale on się chyba nie pogniewa jak powiem, że moja rozmowa z nim, na temat długu, zajęła tylko 1/10 naszej rozmowy.
Jak informuje tvp.info, z oświadczenia majątkowego Andrzeja Czumy wynika, że jest jednym z najbiedniejszych ministrwó i posłów. Jego oszczędności to 200 dolarów i 2000 zł, nie ma ani domu, ani mieszkania i jeździ starą lancią. Do tego spłaca kredyt w banku i 20 tys. zł pożyczki z Kancelarii Sejmu.
Co więcej, od chwili, gdy Czuma dostał się do Sejmu, jego status majątkowy zaczął się obniżać. W grudniu 2006 roku miał na koncie 12 tysięcy dolarów i 15 tysięcy złotych, posiadał też papiery wartościowe swojego radia w Chicago warte 45 tysięcy dolarów. Jeździł hondą accord z 2000 roku wartą około 12 tysięcy złotych. Z chwilą objęcia mandatu w miejsce Hanny Gronkiewicz-Waltz, Czuma nie miał już udziałów w swoim polonijnym radio, a środki w walucie obcej zgromadzonej na jego koncie stopniały do 3 tysięcy dolarów.