Zdaniem naukowców z amerykańskiego CDC (Centers for Disease Control and Prevention - Centra Kontroli i Prewencji Chorób), tak naprawdę każdy z nas może być bezobjawowym nosicielem koronawirusa. Co gorsza, nie mając świadomości, ze uległ już zakażeniu, może bezkarnie roznosić go dalej.
Zgodnie z tym, co wiemy dzisiaj o koronawirusie i sposobie jego rozprzestrzeniania się, zarażać można nie mając objawów aż w trzech różnych scenariuszach.
Po pierwsze - zarażać mogą osoby, które są zarażone, ale po prostu jeszcze objawy u nich nie wystąpiły. Ponieważ kiedyś te objawy u nich się pojawią, można potem prześledzić całą ścieżkę zakażeń.
Po drugie - zarażać mogą osoby, które już wyzdrowiały, ale jeszcze mają w swoim ciele wirusa. Okazuje się bowiem, że u ozdrowieńców często nie ma już wirusa np. w gardle, ale jest np. w dolnym odcinku przewodu pokarmowego lub drogach moczowych.
Najgroźniejszą grupą są osoby, które działają trochę jak jak Tyfusowa Mary - czyli nie miały, nie mają i najprawdopodobniej nie będą miały objawów COVID-19, a mają wirusa w swoim organizmie.
O ile nad dwoma pierwszymi grupami osób można mieć jakąś kontrolę, to trzecia, bez wprowadzenia masowych testów jest niewykrywalnym źródłem zakażenia.
A jeśli chodzi o to, ile czasu można zarażać koronawirusem, to zdania naukowców są podzielone. Zwykle uważa się, że od 5 dni przed wystąpieniem objawów do około 2 tygodni po ich ustąpieniu. Jednak dane są wciąż zbierane. Co więcej zdarzają stosunkowo często, odstępstwa od tej reguły.
Przeczytaj też:
- Rodzaje testów na koronawirusa
- Czym różnią się testy na koronawirusa serologiczne od testów genetycznych?
- Testy drive-thru na koronawirusa
- Wadliwe testy na koronawirusa z Chin
- Testy na koronawirusa czy tomografia - co lepiej wykrywa koronawirusa?