Skoro broń skradziono tak łatwo, nie można wykluczyć, że doradca ministra obrony przechowywał ją niezgodnie z przepisami. Jeśli to się potwierdzi, generała czeka spotkanie z prokuratorem.
Jak ustalił "Super Express", łupem złodziei, którzy w sobotę włamali się do podkrakowskiej willi gen. Mieczysława Bieńka, padły: polski wojskowy pistolet P-99 i 9-milimetrowy pistolet produkcji irackiej, który generał otrzymał w prezencie, gdy dowodził w Iraku.
Wbrew wcześniejszym informacjom nie były to żadne kolekcjonerskie pamiątki, ale w pełni sprawna broń. W dodatku w skradzionej kasetce była amunicja. Zgodnie z prawem broń powinna być przechowywana w sejfie lub w pomieszczeniu zabezpieczonym przed kradzieżą.