Godz. 15. Rokita wychodzi ze swojego krakowskiego mieszkania. Jest ubrany w długi ciemny płaszcz z postawionym kołnierzem i czarną czapkę. Nie ma śladu po charakterystycznym kapeluszu. Przechodnie mijają tę postać, nie rozpoznając w niej niedoszłego premiera z Krakowa. Publicysta przemyka szybkim krokiem, co chwila oglądając się za siebie.
Skąd ten niepokój w zachowaniu Rokity?
Pewnie stąd, że były polityk PO jest ścigany w Niemczech listem gończym po tym, jak nie zapłacił 3 tys. euro grzywny za awanturę, jaką wywołał na pokładzie samolotu Lufthansy. W połowie grudnia ub. roku nakaz aresztowania go wydała bawarska prokuratura. Od tamtego czasu Rokita milczał jak grób. Przez jakiś czas ukrywał się we Francji. Nie pojawiał się w Polsce na zajęciach ze studentami. Zdjęcia "SE" są pierwszymi od czasu wydania nakazu aresztowania. Czy Rokita powinien się obawiać, że w Polsce zostanie aresztowany? - Za panem Rokitą mogą być rozesłane listy gończe z jego zdjęciem. Zdjęcia mogą być także opublikowane w Internecie.
Wjazd Rokity na teren Niemiec, choćby tylko miał to być tranzyt, może zakończyć się zatrzymaniem i wtedy trafi do więzienia - grzmi Ralph Reiter, rzecznik prokuratury w Landshut. Z kolei polscy specjaliści od niemieckiego prawa uspokajają. - Z tego, co wiem, za panem Rokitą jest wydany nakaz aresztowania w Niemczech. Nie działa on automatycznie w Polsce. Jednak niemiecka prokuratura mogłaby wydać Europejski Nakaz Aresztowania. Oznaczałoby to, że Rokita mógłby zostać przekazany przez polskie władze Niemcom - mówi mecenas Jacek Franek, specjalista do spraw polsko-niemieckich. Na razie Rokita może jednak czuć się bezpiecznie.
Czytaj także: Rokita wyprowadzony z samolotu w kajdankach!