Dziennikarze "TVN Warszawa" zapytali warszawskich urzędników o zabezpieczenie stolicy na wypadek ataku. Odpowiedź jednego z nich nie pozostawia złudzeń – warszawiacy nie mogą czuć się bezpiecznie!
- Nie ma możliwości przygotowania schronienia dla wszystkich mieszkańców prawie dwumilionowego miasta – wyjaśnia Marek Kujawa, zastępca dyrektora BBiZK.
Co więcej, w mieście nie ma nawet miejsc zaadaptowanych na schrony.
- Można się schować do metra czy do podziemnych garaży, ale trzeba pamiętać, że tam nie ma żadnego zaplecza sanitarnego, żadnych zapasów wody czy żywności. Tam nie można przez dłuższy czas bytować. Można się tam schować na chwilę, przed deszczem czy wichurą – dodaje Kujawa.
Problemu należy doszukiwać się w nieudolności polskiego prawa. Nie ma przepisów, które regulowałyby kwestie podziemnych schronów. Swoje oburzenie wyraził również Naval, były operator GROM.
Czytaj również: Warszawa: Tragiczny wypadek na trasie S8. Są ofiary!
- Widzę, jak powstają kładki nad warszawskimi ulicami i pytam: Nie pamiętacie o tym, że aby przeżyć bombardowanie, trzeba wgryźć się w ziemię. To takie proste. Nawet bez smoczych zębów i bunkrów możemy dać sobie szanse na przeżycie. Zamiast kładki nad drogą zbudujmy tunel pod nią. Powstańcy z żalem w głosie wspominają: gdybyśmy mieli przed wojną metro, tunele. O ilu mniej by nas zginęło. Tak wiem, ekonomia, architektura, a jeszcze nie daj Boże żyjący akurat w tym miejscu rzadki gatunek kreta. To może pozbawić nas i przyszłe pokolenia szansy – były gromowiec krytykował bierność urzędników na łamach miesięcznika „Polska Zbrojna”.