"Czy Jarosław jest Jarosławą. Czy Jarosław Kaczyński jest kobietą - jak zasugerowała kilka dni temu Nelly Rokita?" - pytał w swoim blogu Janusz Palikot. Już te pytania wystarczyłyby, aby rozpętała się polityczna burza. Jednak dla Palikota to było za mało.
"Wśród bliźniaków jednojajowych często jedno z nich jest homoseksualistą. Tak przynajmniej twierdzą medycy. Jarosław, w przeciwieństwie do Lecha, nie ma żony, dzieci, z kobietami trudno go spotkać, a mieszka z mamą i kotem. To jeszcze niczego nie oznacza, ale - jeśli zgodnie z życzeniem jego brata dziś trzeba być 'bardziej tough niż soft' - to chyba można by oczekiwać nieco wyraźniejszej informacji na temat stosunku byłego premiera do kobiet i szerzej – o źródłach jego nieangażowania się w związki z kobietami?"
Czyżby ukrytą pasją Palikota była psychologia? Poseł Platformy niepoprzestał jednak tylko na opisie tego, co mu się wydaje, ale - zgodnie ze swoim zwyczajem - zadał też kilka pytań. "Z czego wynika, że bodaj jako jedyny z polskich premierów nie był żonaty? Z porażek miłosnych, z niechęci do instytucji małżeństwa, z odmiennych preferencji seksualnych?"
Jedno jest pocieszające: Palikot to człowiek tolerancyjny. "Nie byłaby problemem, przynajmniej dla mnie, ewentualnie odmienna orientacja seksualna Jarosława" - pisze poseł.
Palikot chyba właśnie przekroczył cienką granicę, jaka leży między kontrowersją a niesmakiem. Jego partyjni koledzy zdążyli się już zdystansować od tych wypowiedzi. Czy oznacza to, że tym razem takie zachowanie nie ujdzie mu na sucho?