Drony służą nie tylko do pięknego filmowania równie pięknych krajobrazów. Mają mniej artystyczne zastosowania, np. do kontroli emisji spalin. Droniada jest konkursem dla zespołów akademickich w misjach specjalnych z wykorzystaniem dronów i systemów analizy informacji. Przeprowadzony zostanie w Aeroklubie Śląskim w Katowicach, na lotnisku Muchowiec od środy 5 czerwca do soboty 8 czerwca 2019 r. W założeniach organizatorów Droniada jest poligonem technologicznym, na którym konstruktorzy mogą w praktyce zaprezentować swoje rozwiązania użytkownikom i potencjalnym inwestorom. W VI Droniadzie scenariusz rywalizacji zakłada, że te maszyny będą m.in. rozpoznawały skutki… trzęsienia ziemi, do którego hipotetycznie doszło między Katowicami a Tychami. Oczywiście województwo śląskie nie leży w strefie sejsmicznej i co najwyżej wskutek tąpnięć w tutejszych kopalniach węgla kamiennego może to i owo się zawalić.
– To prawda, ale od początku zadania w konkursie dotyczą działania w różnorakich sytuacjach kryzysowych. Startuje dziewięć zespołów z sześciu politechnik. Chociaż dron oficjalnie nazywa się bezzałogowym statkiem powietrznym, to w naszym przypadku zespoły mało mają wspólnego z lotnictwem. Jego członkami są informatycy i robotycy. W Katowicach zaprezentują maszyny przez siebie skonstruowane, bo dron do zastosowań, jakie były i będą w edycjach Droniady, to nie tylko hardware, czyli to, co lata, ale przede wszystkim software sterujący zainstalowaną w dronie aparaturą. To dlatego dron do takich zastosowań może kosztować kilka, kilkanaście tysięcy złotych lub nawet kilkaset tysięcy – tłumaczy Sławomir Kosieliński (51 l.), dyrektor Ośrodka Badań nad Przyszłością Collegium Civitas oraz prezes Fundacji Instytut Mikromakro, głównego organizatora VI Droniady. Na początku 2018 r. w Polsce licencję operatora dronów miało 6,5 tys. osób, a 272 firmy zarabiały na użytkowaniu bezzałogowych statków latających.
Polecany artykuł: