- Mam odrobinę satysfakcji, że w końcu tak to się skończyło – mówi Anna Kosmaczewska, która na własnej skórze doświadczyła, jak bandyckimi metodami czyściciele kamienic wykurzali (i to dosłownie) ludzi z ich mieszkań. Chociaż nie mieszka już w swoim ukochanym mieszkaniu, cieszy się, że przyszedł czas na sprawiedliwość. – Każdy dzień przynosił strach i niepewność. Tak ludzi po prostu nie można traktować – mówi pani Anna.
Piotra Ś. w Poznaniu znali chyba wszyscy. Wynajmowali go biznesmeni, którzy wykupywali poznańskie kamienice. Mężczyzna miał jedno zadanie: zmusić do wyprowadzki lokatorów, którzy przeszkadzali w inwestycji. Najlepiej jak najszybciej. Dlatego nie przebierał w środkach. Z umięśnionymi, ogolonymi na łyso, osiłkami urządzał w kamienicach swój folwark. Metody miał bandyckie. Z dnia na dzień ludzie Piotra Ś. odcinali mieszkańcom kamienic wszystkie media. W sufitach wiercili dziury, z których do mieszkań lała się albo woda, albo wpadał gruz. Z trzeciego piętra na podwórko wyrzucali wanny i inne ciężkie przedmioty. Robili niebezpieczne wykopy. Na klatki schodowe wpuszczali gryzonie i robale. Zamki zaklejali klejem. Lokatorów chcieli też wystraszyć, wywieszając między innymi wstęgi pogrzebowe, czy wydzwaniając do domów o różnych porach dnia i nocy.
Byli tak bezczelni, że swoje działanie nazywali… remontem. – Nie ulega wątpliwości, że kamienice były w stanie dalekim od idealnego i wymagały remontu. Kluczowe jest jednak nie czy wymagały tych prac, ale w jaki sposób te prace remontowe były prowadzone. W tym przypadku były one zaplanowane tak, by celowo utrudniać życie mieszkańcom – nie miała wątpliwości sędzia Dorota Maciejewska-Papież, która wysłała czyścicieli za kratki. - Proces był w skali kraju precedensowy. To sygnał dla potencjalnych naśladowców, że takie zachowania nie będą tolerowane – cieszył się prokurator Marek Świtała. Wyrok jest prawomocny.
Masz podobny temat?
Napisz do naszych ludzi tutaj