Ta sprawa była głośna w całym kraju. Grzegorz Osyra wylądował w mysłowickim szpitalu z raną ciętą na plecach. Był 22 stycznia 2003 r. Osyra w szpitalnym łóżku udzielał wywiadów, w których powtarzał, że został napadnięty. W mieście trwała wówczas kampania prezydencka. Jednym z kandydatów był Osyra. Ta historia uczyniła go na tyle popularnym, że wybory wygrał. Tyle że być może cały "napad" był sfingowany.
Tak twierdzi Marek Helbin. Wówczas kierowca Osyry, potem jego bliski współpracownik. On, wraz z Osyrą i chirurgiem ze Szpitala Miejskiego nr 2 w Mysłowicach Krzysztofem G. (51 l.), mieli upozorować napad. - Grzegorz Osyra wymyślił plan, jak zdobyć litość mieszkańców miasta, po to, by wybrali go na prezydenta - zeznał przed Sądem Rejonowym w Sosnowcu Marek Helbin.
Cięcie na plecach Osyry miał wykonać Krzysztof G. najlepiej znanym mu narzędziem - skalpelem. - Musiałem nawet przypominać, żeby rozcięto także ubrania, które Osyra miał na sobie - dodaje Helbin. Potem Osyrze pozostało tylko przysiąść na schodach mysłowickiej restauracji i zawołać o pomoc. Policji i prokuraturze Osyra zgłosił napad. Prokuratura śledztwo umorzyła, bo nie wykryto sprawcy. Zmowę milczenia przerwał Helbin, gdy wszedł w konflikt z Osyrą i utracił posadę.
Grzegorz Osyra konsekwentnie mówi, że został napadnięty. Czuje się szkalowany. Przekonuje, że jest niewinny.
- Zostałem napadnięty i to właśnie zgłosiłem na policji - mówi Osyra. - A mój były kierowca najzwyczajniej szuka odwetu za to, że zwolniłem go z pracy.
Prokuratura ma jednak inne zdanie. Osyra został oskarżony o zawiadomienie o niepopełnionym przestępstwie i składanie fałszywych zeznań. Obok prezydenta Mysłowic na ławie oskarżonych zasiadają Krzysztof G. oraz Marek Helbin. Ten ostatni przyznał się do winy. Wszyscy mogą trafić do więzienia nawet na 3 lata.