Informowaliśmy już o obywatelskiej, fejsbookowej inicjatwie, obrony dzieła dłuta Augusta Dyrdy, ucznia słynnego Ksawerego Dunikowskiego. Przypomnijmy, że 10 października IPN przez dyrektora Biura Upamiętnienia Walk i Męczeństwa Adama Siwka stwierdził: „(...) W sposób oczywiosty pomnik nawiązuje do „bohaterów” tamtych wydarzeń i ruchu komunistycznego. Zatem w naszej opinii jest rzeczą niedopuszczalną, by w 100. lecie odzyskania niepodległości przez nasz kraj, w przestrzeni publicznej dużego miasta Polski istniał monument poświęcony komunistom...”. Inicjatywa zburzenia lub przeniesienia w inne miejsce pomnika miała wyjść od jednego z dwóch działających w mieście Klubów Gazety Polskiej. Od tej inicjatywy odciął się komitet wyborczy kandydata PiS na prezydenta Dąbrowy Górniczej.
Dużym wzięciem cieszyły się koszulki z wymalowanym pomnikiem i hasłem „Make peace no war”. Można ją było mieć już za 20 zł. Sprzedano ich sto kilkadziesiąt sztuk. W ramach happeningu cokół pomnika opasano wstęgą białego materiału. Przypomniano na nim, że jest on ku pamięci nie komunistów, ale Hendrixa i Kurta Cobaina. Posłużył także za tablicę do wyrażania indywidualnych opinii. Zapisano ją w pół godziny. Dwuosobowa rockowa kapela grała kawałki „Dżemu”, czasem także i Hendrixa. Wśród broniących pomnika byli także obecnie urzędujący prezydent Dąbrowy Zbigniew Podraza („Jestem przekonany, że uda nam się obronić ten pomnik”) i namaszczony przez niego kandydat na następcę Marcin Bazylak (obaj panowie są z SLD). Bazylak zmierzy się w drugiej turze z Robertem Warwasem (PiS). W Dąbrowie Górniczej zlikwidowano już na mocy ipnowskiej ustawy kilka pomników z czasów PRL. Ten poświęcony Bohaterom Czerwonych Sztandarów vel Jimimiemu Hendrixowi jest ostatnim, który ostał się z tzw. czasów słusznie minionych.