Sąd przyjął argumenty adwokata Damiana R., że oskarżony działał w obronie koniecznej. Bronił się przed napastnikami, którzy wtargnęli do jego mieszkania uzbrojeni w pałkę teleskopową i pistolet pneumatyczny. Nie miał wątpliwości, że zdarzenie z 9 marca 2012 roku to był napad i oskarżony miał prawo się bronić.
Problem w tym, że ta obrona powinna być proporcjonalna do zachowań napastników, a nie była. Damian R. ciężko ranił Sebastiana G. (+23 l.) i Dawida P. (+22 l.) nożem kuchennym, zadając im ciosy na oślep. Próbowali uciec, ale nie zdołali. Obaj zmarli.
Przez cały proces nie udało się odpowiedzieć dlaczego Sebastian G. i Dawid P. wtargnęli do mieszkania Damiana R, czego od niego chcieli i z jakiej przyczyny byli tak agresywni. Oskarżony przed sądem twierdził, że nie znał tych mężczyzn, jednego ledwie z widzenia. Nie miał pojęcia, skąd ten atak.
ZOBACZ TEŻ: Wstrząsające zdjęcia po wybuchu gazu w Jankowie. Apokalipsa!
Gdy przez domofon zadzwonili do jego mieszkania, w którym był z rodzicami i siostrą, nie zamierzał im otwierać drzwi. Ci czekali przed wieżowcem, aż ktoś będzie wchodził do klatki. I trafili akurat na siostrę Damiana R. Powiedzieli, że są kolegami brata, a ona bezwiednie zaprowadziła ich do mieszkania na ósmym piętrze.
Gdy tylko dziewczyna otworzyła drzwi, ci wtargnęli do mieszkania z pałką i pistoletem pneumatycznym. Mieli grozić Damianowi. Temu udało się jednego z napastników przewrócić i uciec do kuchni. Złapał za nóż i zaczął się bronić. Dźgał ich gdzie popadnie. Poranieni mężczyźni wybiegli z mieszkania.
Sąsiedzi, słysząc hałasy i widząc przez uchylone drzwi ślady krwi na schodach i ścianach klatki, wezwali policję. Dawid P. dobiegł tylko do trzeciego piętra. Zmarł, bo wbity w plecy nóż przebił mu płuco. Sebastian G. zdołał wyjść z wieżowca. Zmarł przed klatką. Miał ranę ciętą szyi.