Moja pani w piątek wieczorem oznajmiła, że wybiera się z koleżankami na miasto. W sobotę była trochę zmęczona, ale nie na tyle, żeby nie pójść do fryzjera, kosmetyczki, no i po nową bluzkę. Niedziela na pierwszy rzut oka zapowiadała się spokojnie, bo żona na cały dzień niby do mamusi z wizytą pojechała. Efekt był taki, że przez dwa dni nic ciepłego do jedzenia nie było, nie wiem, gdzie podziały się moje czyste skarpety, nie mam wyprasowanej koszuli do pracy i w dodatku w lodówce zabrakło piwa. Do tego szwagier, co wpadł na chwilę, przestraszył mnie nie na żarty, opowiadając parę apetycznych historyjek rodem z naszej polityki. Wtedy wyszła na jaw straszna prawda - mam w domu damską wersję pewnego premiera, jeszcze wpadnie jej do głowy, żeby wymienić mnie na młodszy model!
Damski premier
2009-02-09
4:00
Już myślałem, że nic gorszego mnie nie spotka - a jednak! Moja żona bowiem przechodzi kryzys. I to poważny. No i ten jej kryzys niestety się odbił na mojej skromnej osobie - jak kurs euro na polskiej gospodarce.