Bogusława Ambroziak z Grębek przyjechała do wsi Stok (woj. mazowieckie), aby swojej matce, Janinie Zając (?79 l.), pomóc nakarmić kury i kozy. Dzień wcześniej jej brat Jarosław Z. (45 l.), z firanką na głowie, walił drewnianym kołkiem w drzwi domu matki. Zaniepokojona dziwnym zachowaniem syna staruszka wezwała pogotowie i 45-latek trafił na obserwację do szpitala psychiatrycznego. - Byłyśmy pewne, że zostanie w szpitalu na dłużej - opowiada pani Bogusława. Lekarze zdecydowali jednak inaczej i wypisali szaleńca z oddziału.
Kobiety krzątały się w domu, gdy usłyszały huk tłukącego się szkła. To Jarosław drewnianym drągiem wybijał szyby w oknach. Potem wpadł do środka i zaczął tłuc matkę. Pobita do krwi staruszka jakimś cudem wyszła na podwórko. W tym czasie jej córka wyskoczyła przez okno i podbiegła do słaniającej się na nogach matki. - Ciągnęłam mamę za sobą. Wtedy brat znów rzucił się na nas - opowiada 55-latka. Krzyknęła "O Boże!" i w ostatniej chwili uskoczyła przed straszliwym ciosem drewnianym kołkiem. Uciekła, ale jej brat tłukł nadal, masakrując głowę własnej matce.
Przeczytaj też: RÓŻANIEC. Jakie są tajemnice różańca? W jakiej kolejnoście je odmawiać?
Szalejącego mężczyznę powalili policjanci wezwani przez panią Bogusławę. Po wszystkim kobieta odkryła, że przez cały czas miała przy sobie różaniec, który przywiozła z pielgrzymki do Medjugorje. - To on ocalił mnie od śmierci z rąk brata - mówi z przekonaniem kobieta. Jarosław Z. trafił do szpitala psychiatrycznego. Sprawę bada prokuratura.
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail