Można się obawiać, czy para prezydencka dotrwa do 43. rocznicy ślubu. Już zeszłoroczna publikacja książki byłej prezydentowej wywołała burzę. Danuta Wałęsa wylała na papier wszystkie żale i pretensje do męża. On sam nie szczędził słów krytyki pod adresem żony. Ostatecznie jej wybaczył. Zdaje się jednak, że Danuta Wałęsa chce jeszcze bardziej pogrążyć męża. Wczoraj udzieliła kontrowersyjnego wywiadu dla Polsat Café. - Dosyć długo nad tym pracowałam. Pani Danuta Wałęsa nie udziela raczej wywiadów, ale w końcu udało mi się ją namówić - mówi "Super Expressowi" Agata Młynarska (47 l.), gospodyni programu "Jaka ona jest".
Była pierwsza dama w rozmowie z Młynarską otwarcie oskarża swojego męża. Już na początku wywiadu zarzuca mu nieszczerość w kontaktach z ludźmi. - Mąż w większości nie patrzy ludziom w oczy. Jak ktoś nie patrzy w oczy, to jest nieszczery, niesympatyczny i nie kocha ludzi - skarży się prezydentowa.
Według niej Lech Wałęsa traktuje ją jak swoją własność. - On do tej pory uważa mnie za swoją własność. To jest patriarchat. Do mnie należy, moja jest i to wszystko - mówi zniesmaczona prezydentowa. Jak się okazuje, były prezydent jest też egoistą. - Mąż chciałby, żeby w każdym momencie być dla niego, tzn. podawać jedzenie, troszczyć się o niego. Tylko on jest ważny, nie ja - twierdzi pani Danuta Wałęsa.
Podaje też bardziej pikantne szczegóły ich związku. Mówi, że Lech był jej "pierwszym i jedynym mężczyzną". Tego samego nie można jednak powiedzieć o byłym prezydencie. - On miał szczęście i miał zawsze kobiety. Jedną zostawiał, drugą spotykał - mówi.
Czy wywiad na dobre popsuje relacje byłej pary prezydenckiej?
Danuta Wałęsa jak rodzice Madzi
Mówi Jacek Santorski, wykładowca psychologii, wydawca
"Super Express": - Żona Lecha Wałęsy ponownie zwróciła uwagę mediów mocnymi wypowiedziami o swoim mężu. Jest pan psychologiem, ale był też wydawcą. Te wypowiedzi to świadoma gra promocyjna wokół książki? Zemsta po latach? Emancypacja po 43 latach związku?
Jacek Santorski: - Widzę w tym jeszcze inne zjawisko. Pewien brak świadomości konsekwencji udzielania się w mediach. Wypowiedź "A" w mediach staje się innym zjawiskiem, wypowiedzią "B". Zaczyna żyć własnym niekontrolowanym życiem. Niekiedy ktoś, kto widzi ten szum, przyjmuje to euforycznie. Niekiedy chce jednak to zjawisko "B" prostować, korygować. I wówczas staje się twórcą zjawiska "C", jeszcze bardziej tracąc kontrolę nad tym, kim jest i co o nim piszą.
- To przypadek Danuty Wałęsy?
- Dokładnie tak. Sam nauczyłem się, że ujawniając coś mediom, muszę się liczyć z tymi zjawiskami "B" czy "C". Innym wyjściem jest zachowywanie hermetyczności wokół części kawałków swojego życia i relacji. Pani prezydentowa jest niestety w tym kontekście podobnym przypadkiem jak rodzice Madzi - dziewczynki, która zginęła w Sosnowcu. Oni także dobrowolnie odsłonili część swojego życia mediom i stracili kontrolę nie tylko nad "B" i "C", ale też nad "J", "K" i tak dalej.
- Mocne porównanie.
- Podkreślam kontekst książki i mediów. Danuta Wałęsa miała pokusę, by coś dopowiedzieć, wyjaśnić. Teraz cokolwiek zrobi, to będzie źle. I dziś nie wiemy już, jak naprawdę wyglądało jej małżeństwo. Powstał mit, w którym tkanka subtelności związana z godnością, czułością i intymnością tego małżeństwa cierpi. Jak w tamtym przypadku. Daleko mi do popularności Lecha Wałęsy, ale ja i moja żona na pewno nie opisalibyśmy tak naszego życia. No, chyba że jak Steve Jobs bym umierał. Nie dziwię się, że Lech Wałęsa sygnalizował rozgoryczenie...
- Przyznał też, że miał okazję przeczytać książkę przed drukiem, ale nie znalazł czasu.
- Mogło być tak, że pani Danucie Wałęsie zabrakło świadomości, by przewidzieć, że w mediach te cytaty zaczną żyć swoim życiem. Taka biblijna przypowieść o człowieku, który rozpowszechnił informacje, które zmieniły się w fałszywe świadectwo. Chciał tę falę zatrzymać, odwrócić. I poszedł do mądrego człowieka z pytaniem, co robić. A ten rozdarł poduszkę, pierze uleciało i powiedział: zbieraj. W takiej sytuacji państwo Wałęsowie niczego już nie mogą zrobić.