Wczoraj rano do sądu rejonowego dla warszawskiego Mokotowa Dariusz K. przyjechał skuty kajdankami. Podczas posiedzenia aresztowego towarzyszył mu wianuszek adwokatów i zapatrzona w niego żona, modelka Izabela Adamska, z którą ma córkę Leię (2 l.). Wierzyli, że znana twarz, duże pieniądze i nienaganna dotąd opinia mogą złagodzić decyzję wymiaru sprawiedliwości. Sędzia Tomasz Bazan przez ponad dwie godziny zastanawiał się, czy przychylić się do wniosku prokuratury o trzymiesięczny areszt dla byłego męża Edyty Górniak i ostatecznie zdecydował się wsadzić Dariusza K. za kraty.
Gdy celebryta wychodził z sądowej sali, jego załamana żona rzuciła mu się na szyję. Widząc ukochanego wyprowadzanego przez uzbrojonych po zęby policjantów, wpadła w histerię. Modelka padła na kolana, a jej szloch niósł się echem po wszystkich piętrach budynku. Gdy wykrzywiona bólem padła bez ruchu, trzeba było wezwać pogotowie. Jej rozpacz jest jednak niczym w porównaniu z dramatem, który przeżywa rodzina ofiary Dariusza K. Celebryta w niedzielę wieczorem najprawdopodobniej pokłócił się z żoną, wsiadł za kółko swojego BMW 320 b cabrio i wcisnął gaz do dechy. Nie zatrzymał się nawet, gdy na sygnalizatorze wyświetliło się czerwone światło. To właśnie wtedy z ogromną siłą uderzył w przechodzącą na pasach Ewę J. (63 l.).
Kobieta przeleciała w powietrzu ponad 20 metrów i runęła na asfalt. Zginęła na miejscu. I chociaż był trzeźwy, okazało się, że był pod wpływem kokainy. - Dariusz K. usłyszał zarzut spowodowania wypadku ze skutkiem śmiertelnym, prowadząc pojazd pod wpływem środków odurzających - powiedział prokurator Paweł Wierzchołowski. Podczas przesłuchania drogowy morderca odmówił składania wyjaśnień i bezczelnie zapierał się, że niczego nie pamięta. Grozi mu 12 lat odsiadki.
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail