Niedawny pogrzeb dziennikarskiej pary, która wraz z synkiem zginęła w wybuchu gazu w kamienicy w centrum Katowic, był wzruszającą manifestacją pamięci. O zmarłych mówili ich najbliżsi, wspominali ich koledzy z pracy i przyjaciele. "Jego perfekcyjność" - tak Dariusza Kmiecika nazwał jego szef z TVN Kamil Durczok. Bo profesjonalizm dziennikarza "Faktów" był powszechnie znany. Również Brygida była uznaną i cenioną reportażystką. - Śląskie dziennikarstwo poniosło wielką stratę. I ta rana długo się nie zagoi - mówi Tomasz Ciesielski, szef TVN24 na Śląsku.
Jednak zawodowe sukcesy nie zawróciły Kmiecikom w głowach. Darek i Brygida nigdy nie "gwiazdorzyli" jak wielu innych ludzi znanych z telewizyjnych ekranów. - Darek to była chodząca skromność - podkreślał podczas mowy pożegnalnej Durczok.
Podobnie Brygida - każdy człowiek był dla niej tak samo ważny. - Kiedy przyjeżdżała do rodziców, nie zachowywała się jak paniusia z telewizji. Poznawała wszystkich, uśmiechała się i z daleka wołała dzień dobry. Po prostu nasza, fajna, kochana - wspomina jedna z sąsiadek rodziców Brygidy.
Ojciec Michał Śliż, proboszcz parafii Przemienienia Pańskiego, codziennie modli się za Kmiecików. Znał ich świetnie nie tylko z kościoła, do którego uczęszczali regularnie. - Bywało, że w czasie mszy mały Remik psocił, a Darek biegał za nim po całym kościele. Jak sobie to przypomnę, żal ściska mi gardło - mówi o. Śliż. - Głęboko wierzę, a nawet mam pewność, że oni wszyscy są już w niebie...
Zobacz też: Bóg zabrał rodzinę KMIECIKÓW! Najbliżsi żegnali Dariusza Kmiecika wraz z rodziną
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail