Prowadzony przez mężczyznę samochód wypadł z szosy i z wielką siłą uderzył w drzewo. Auto rozpadło się na kawałki, a kierowca zginął na miejscu.
Choć szosy na pierwszy rzut oka wyglądają na czarne i bezpieczne, to wciąż jeszcze w wielu miejscach Polski pokryte są cienką warstwą lodu.
Patrz też: Warszawa: Koparka zmiażdżyła robotnika
Było około południa, gdy Dawid J. skończył pracę i wracał do domu swoim audi. Świeciło piękne słońce, a droga wyglądała na suchą i bezpieczną, więc Dawid za kierownicą czuł się pewnie i swobodnie. Niestety, gdy wyjechał z zakrętu, okazało się, że szosa w tym miejscu pokryta jest przezroczystą warstwą lodu. 26-latek w jednej chwili stracił panowanie nad kierownicą i zjechał gwałtownie na prawe pobocze. Samochód uderzył w przydrożne drzewo z tak wielką siłą, że auto rozpadło się na kawałki niczym domek z kart. 26-letni kierowca nie miał szans na przeżycie - zginął na miejscu.
Czytaj koniecznie: Kozia Górka: Przemytnik chciał rozjechać rodzinę, zginął na miejscu
Miejmy nadzieję, że pan Dawid to już ostatnia śmiertelna ofiara bardzo srogiej tegorocznej zimy. Meteorolodzy przewidują, że drastycznych śnieżyc już w tym roku nie będzie. - Napływające do nas ciepłe powietrze odczujemy w czwartek. Wtedy na południu kraju temperatura wzrośnie do 11 stopni Celsjusza. Jeszcze lepiej będzie w weekend.
W sobotę temperatura wzrośnie nawet do 16 kresek - prognozuje Krzysztof Wiącek z biura Aura w Poznaniu.