Polityczny kac po debacie w Sejmie ws. AMBER GOLD

2012-09-01 4:00

Czy premier ochronił syna? Czy zamiótł aferę Amber Gold pod dywan? I czy jest to afera tylko Marcina P., czy PO i Tuska?

Andrzej Halicki. Poseł PO: Premier chroni Ziobrę?

Komisja śledcza nie ma uprawnień do tego, aby wzywać każdego. Może wzywać tylko funkcjonariuszy publicznych i osoby publiczne. Michał Tusk jest synem osoby publicznej, ale sam osobą publiczną nie jest - nie mógłby zostać wezwany przez komisję. Jeżeli pojawia się teza, że premier Donald Tusk - wypowiadając się negatywnie o intencjach powołania komisji śledczej - kogoś chroni, to chronił jedną osobę. Otóż na siedem wyroków dla Marcina P. sześć było wydanych, a następnie ocenianych przez kuratora sądowego w okresie, gdy urząd ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego pełnił Zbigniew Ziobro.

Eugeniusz Kłopotek. Poseł PSL: To porażka wszystkich

Przyznam, że źle mi po czwartkowym posiedzeniu Sejmu i debacie o Amber Gold, która je zdominowała. Mam poczucie porażki. Porażki zarówno koalicji rządzącej, jak i opozycji. Koalicji, ponieważ nie udało się wyprowadzić z błędu prokuratury, że jest odpowiedzialna przed narodem za swoje działanie. Opozycja z kolei, zamiast starać się wyjaśnić sprawę, robiła wszystko, aby udowodnić, że jej jedynym celem jest po prostu dorwanie się do Donalda Tuska. Dlatego nie wierzę, że powołanie komisji miałoby sens. Wolę, żeby sprawę, także wątek z synem premiera, wyjaśniła prokuratura, która mimo wszystko będzie w tej roli lepsza niż cała opozycja.

Andrzej Duda. Poseł PiS: Wrogowie przejrzystości

Podczas debaty sejmowej Platforma starała się sprawę pogmatwać różnymi wątkami i długością poszczególnych wystąpień. To zapewne miało zniechęcić widzów - zanudzić ich - i to jest technika, która prowadziła do końcowego wyniku, czyli głosowania nad sprawą powołania komisji śledczej i oporu Platformy zakończonego stanowczym: nie. Do czego, jak mówi się w kuluarach, szantażem zostało zmuszone również PSL. To pokazuje, że PO bała się publicznego wyjaśnienia tej sprawy. Podejrzewam więc, że są w niej takie wątki, które PO chce ukryć przed społeczeństwem, bo są dla niej niebezpieczne. Politycy PO wypowiedzieli się przeciwko przejrzystości w życiu publicznym.

Stanisław Wziątek. Poseł SLD: Odpowiedzialność Platformy

Głosowanie koalicji przeciwko komisji śledczej jest utrąceniem próby ostatecznego obnażenia obecnego systemu, który reprezentuje Platforma na szczeblu centralnym i w regionach, gdzie opanowała przecież wszystko, co było do opanowania. Musimy patrzeć na całą sprawę jako aferę, za którą główną odpowiedzialność ponosi partia Donalda Tuska. Nie mam też wątpliwości, że premier próbował ratować swojego syna. Choć rozumiem, że dzieci polityków muszą gdzieś pracować, to jednak w tej sytuacji młody Tusk stał się łakomym kąskiem dla podejrzanego biznesmena. Premierowicz otwierał drzwi do wielu prominentnych ludzi w państwie. Być może tu tkwi sedno sprawy.

Janusz Palikot. Lider Ruchu Palikota: Zamulanie i rozmywanie

W świecie polityki zazwyczaj kiedy chce się coś zamieść pod dywan, to albo zarzuca się opinię publiczną tysiącem niepotrzebnych faktów, które sprawiają, że nie wie się już, o co chodzi, albo wprowadza się mnóstwo komentarzy i opinii, aż wszystko się rozwadnia i zostaje tylko woda. W czwartek Tuskowi, chyba jako pierwszemu w polskiej polityce, udała się sztuka połączenia tych dwóch żywiołów - zamulania i rozmywania. Mam też wrażenie, że podejmowanie wątków rodzinnych przez premiera miało sprowokować opozycję do ataku, co na szczęście się nie udało, a także miało ukryć uwikłanie liderów PO z Wybrzeża w całą tę sprawę.

Andrzej Dera. Poseł Solidarnej Polski: Nie zmieści się pod dywan

Rząd i koalicja próbowały zrobić wszystko, żeby zamieść sprawę pod dywan, ale nie udało się to i się nie uda. Dlaczego? Cały czas coś spod tego dywanu wystaje. Rodzi się dużo pytań, na które bez komisji śledczej nie poznamy odpowiedzi. Może się bowiem okazać, że to nie jest afera Marcina P., ale PO. Poza tym cała seria dziwnych decyzji kolejnych instytucji sprawia, że mamy prawo podejrzewać, iż układają się one w mechanizm, którego jeszcze nie znamy. Widać, że PO boi się, że posłowie, niezależni od woli rządu, mogliby dokopać się do dziwnych układów na Pomorzu, ponieważ oszustwa Amber Gold nie dało się przeprowadzić w próżni.

Dorota Gawryluk. Dziennikarka Polsatu: Gadanie do samego siebie

Choć dla opozycji wszystko jest już jasne, to nie ma dowodów na to, że mamy aferę "układu gdańskiego" Platformy Obywatelskiej. Od tego są organa śledcze, żeby to badać. Na razie pozostaje intuicja: skoro to było w Gdańsku, to... I tu następuje wysyp domysłów. Oczywiście trudno sobie wyobrazić, żeby ktoś taki jak Marcin P. działał bez parasola ochronnego. Ale nie ma dowodów na to, że roztaczała go PO. Natomiast wystąpienia ekipy Donalda Tuska w Sejmie było nudne i stanowiło swoistą pułapkę zastawioną na opozycję. Bowiem - wobec przeciągania wystąpień rządowych i powtarzania znanych tłumaczeń - nie wszyscy widzowie mogli wysłuchać wystąpień opozycji.

Katarzyna Kolenda-Zaleska. Publicystka TVN24: Szef rządu nie ucieka

Po tym, co w czwartek przedstawił premier i jego ministrowie, teza o próbie zamiecenia sprawy Amber Gold pod dywan nie daje się obronić. Samo przytoczenie faktów i wskazanie, kto i na którym odcinku zawiódł, jest wystarczającym oskarżeniem instytucji państwa. Premier zresztą wielokrotnie mówił, że przyjmuje odpowiedzialność za państwo i jego instytucje. Gdyby natomiast próbował przekonywać nas, że nic się nie stało, dopiero wtedy mielibyśmy podstawy, aby sądzić, iż nie chce dokładnego wyjaśnienia wszystkich rodzących się tu wątpliwości. Zamiast domagać się więc komisji śledczej, wolałabym, aby cała energia partii politycznych skupiła się na naprawie elementów, które przy Amber Gold zawiodły.

Mariusz Janicki. Publicysta "Polityki": Nagonka na Tusków

Z tezą, że premier chroni syna i jakiś układ, w który są razem z synem uwikłani, i z tego powodu nie chce powołania komisji, nie zgadzam się. Komisja powinna dotyczyć sprawy Amber Gold, a nie syna premiera, który właścicielem AG nie był i depozytów od ludzi nie przyjmował. Opozycja chciałaby za pomocą komisji demaskować tzw. układ gdański, który jest wymyśloną konstrukcją pojęciową wytworzoną po to, aby przeprowadzić polityczny atak na rząd. Gdyby była pewność, że komisja zajmie się proceduralnymi uchybieniami państwowych instytucji i brakami w przepisach, to byłaby celowa. Chodzi jednak tylko o tropienie powiązań rodziny Tusków i gdańskiej PO z wyimaginowanym układem mafijnym. To niepotrzebna awantura.

Tomasz Sakiewicz. Redaktor naczelny "Gazety Polskiej": Komisja skończyłaby Tuska

PO maskuje udział syna premiera w aferze, jak też samego premiera, którego odpowiedzialność jest większa. Michał Tusk może się tłumaczyć głupotą, ale jego ojciec nie, bo miał dostęp do wiedzy służb. Sprawując taki urząd, powinien zdawać sobie sprawę, co się dzieje - że jest przeprowadzana operacja finansowa w celu okradzenia Polaków. Winne są też inne znane postacie związane z PO. Komisja w tej sprawie zakończyłaby polityczny żywot zarówno Tuska, jak i jego partii. Doprowadziłaby to środowisko do poziomu, na jakim znalazł się SLD po komisji ds. afery Rywina. Tusk wystąpieniem w Sejmie starał się złagodzić gniew Polaków przed tym, że komisji nie będzie. To, że jest potrzebna, widzi każdy, kto ma choć odrobinę oleju w głowie.

Piotr Semka. Publicysta "Uważam Rze": Klincz w polskim wydaniu

Tajemnica sukcesu i bezczelności Marcina P. jest trudna do wyjaśnienia bez bardzo daleko idącego śledztwa w stylu komisji Rywina. Można już przyjąć, że w takich sprawach prokuratorzy są tak sparaliżowani politycznym charakterem śledztwa, że występują bardzo ostrożnie albo wręcz uciekają od jakiejkolwiek hipotezy politycznego układu na styku władzy i pieniądza. Z drugiej strony stopień skupienia się na politycznej reprezentacji sprawia, że taka komisja staje się farsą. Te komisje mają sens tylko wtedy, gdy jej członkowie potrafią się oderwać od politycznej reprezentacji. W Polsce to nie występuje. Mamy więc klincz.

Mikołaj Lizut. Redaktor naczelny Radia Roxy FM: Zwykłe parcie na szkło

Sejmowe komisje to polityczne mordobicie. Nie wierzę w ich skuteczność. Wszystkie - po Rywinie - były utrzymane w konwencji reality show z parlamentu. Politycy walczyli o to, aby stać się rozpoznawalnymi. Z grona 460 posłów wybija się kilkunastu, a parcie na szkło ma większość. Czy komisja zachwiałaby Tuskiem i PO? Wątpię. Kłopoty z dziećmi zdarzają się politykom. Ale odpowiedzialność za dorosłe dziecko jest ograniczona. "Układ gdański"? To, że ktoś jest z Gdańska, nie oznacza, że ma związki z Amber Gold. Zaś OLT Express to był rewolucyjny pomysł! W kraju bez autostrad i z chorą koleją szybka i tania podróż podniebna. Na to pazłotko dało się nabrać wiele środowisk w całym kraju.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki

Nasi Partnerzy polecają