Do tej pory prezes Zagłębia Robert Pietryszyn buńczucznie zapewniał, że nie zamierza płacić za winy swych zamieszanych w aferę korupcyjną poprzedników. Wczoraj jednak zupełnie zmienił śpiewkę.
- Wcześniej nie znałem tych dokumentów - mówił o obciążającym lubiński klub materiale dowodowym, z którym wczoraj rano zapoznał się w siedzibie PZPN (dotyczy ustawienia 9 meczów; Widzew oskarżony jest o przekupienie sędziów w 12 spotkaniach). - Teraz mam świadomość, że coś jest na rzeczy. Dlatego przyjmujemy reguły gry i chcemy poddać się karze - stwierdził wczoraj Pietryszyn po spotkaniu z Wydziałem Dyscypliny.
Pogodził się z losem
W czasie trwających niemal cały dzień negocjacji tak cukierkowo jednak nie było. Jak dowiedzieliśmy się, prezes Zagłębia kilka razy nie był w stanie zapanować nad emocjami, aż trzeba było przerywać spotkanie. W końcu jednak pogodził się z nieuchronnością kary. Kwestią sporną pozostaje jednak jej wysokość.
- Mamy nadzieję, że kara będzie adekwatna do winy - dodaje Pietryszyn, nie chcąc jednak ujawnić, na jakie sankcje by się zgodził.
O tym, jakie kary wchodzą w grę, nie chcieli również mówić członkowie WD. Podobno oba kluby zaproponowały ujemne punkty i wysokie grzywny.
Tomczak mięknie?
- Zapewniam, że kary będą dotkliwe, na żadne półśrodki się nie zgodzimy - komentuje Tomczak, przyznając jednak, że postawa władz Widzewa i Zagłębia zrobiła na nim wrażenie. - Mamy do czynienia z sytuacją jakościowo inną niż w przypadku klubów wcześniej karanych. Doceniamy to, że nikt nie próbuje nam wmawiać, że nie wie, o co chodzi i że nie zamierza za nic odpowiadać. Poza tym są to dwa sensownie budowane kluby, do których należy przyszłość polskiej piłki, a my nie chcemy szkodzić futbolowi - dodaje przewodniczący WD.
Czy zatem Widzew i Zagłębie unikną degradacji?! Lista ich przekrętów jest długa, więc byłby to skandal!
- Naszym fundamentalnym obowiązkiem jest ukaranie tych klubów za ciągnącą się za nimi przeszłość. Mamy jednak do czynienia z wyjątkowo trudną materią. Dlatego ten dodatkowy tydzień do namysłu będzie potrzebny obu stronom - podsumowuje Tomczak.