Dochodziła godz. 12.45, gdy do policjantów ze Świętochłowic dotarła informacja o młodej kobiecie znajdującej się za balustradą wysoko położonego balkonu w bloku przy Chorzowskiej. Natychmiast ruszyła akcja strażacko-policyjna. Strażacy gorączkowo rozkładali pod wieżowcem skokochron, mieli też w gotowości kosz na wysięgniku. Natomiast policyjni negocjatorzy usiłowali skłonić 20-latkę do wejście z powrotem na balkon. - Negocjatorzy próbowali perswadować przez niemal godzinę, odwlec ją od skoku.
Tymczasem sytuacja się stawała coraz gorsza. Po dziewczynie widać było oznaki zmęczenia fizycznego. Mieliśmy poważne obawy, że może po prostu spaść z braku sił i wychłodzenia organizmu – mówi Waldemar Prietz, zastępca komendanta policji w Świętochłowicach.
Dziewczynę udało się uratować podstępem.
Zobacz: Premier potknął się w Sejmie! Zobacz!
Jeden z funkcjonariuszy odwrócił jej uwagę, a w tym czasie inni szybko doskoczyli do desperatki i po prostu wciągnęli ją na balkon, a potem do mieszkania. 20-latka trafiła do szpitala na obserwację.