Nie tak miał wyglądać długi majowy weekend Łukomskiej-Pyżalskiej. Gdy rodzina bawiła u swoich najbliższych, w ich domu na poznańskim Dębcu, panoszyli się złodzieje. Rutkowski wie już, jak rabusie włamali się do domu. Najpierw wyważyli zamek w furtce przy ogrodzeniu. Podbiegli do domu. Wypchnęli okno na parterze. Weszli do środka. Wbiegli na drugie piętro, gdzie jest sypialnia i garderoby. - To tam wszyscy przechowują biżuterię. Wiedzieli, po co przyszli - komentuje Rutkowski.
Zobacz też: Detektyw Rutkowski rusza na pomoc okradzionej Izabelli Łukomskiej-Pyżalskiej. Zobacz, co jej ukradli
Nie zainteresowali się telefonami komórkowymi czy kluczykami do auta stojącego na podjeździe. Dosłownie opędzlowali precjoza wyceniane w sumie na 400 tys. zł i uciekli. Zdążyli jeszcze zabrać dysk z nagraniem monitoringu. Izabella Łukomska-Pyżalska najbardziej jednak przeżyła to, że zginęła jej cenna broszka po babci i obrączki jej piątki dzieci, które zakłada się zaraz po narodzinach.
- To były dla mnie naprawdę cenne pamiątki - mówi. A Rutkowski zdołał już zdobyć nagrania z monitoringu innych okradzionych w tym czasie domów w Poznaniu. - Być może za te kradzieże odpowiada jedna szajka - analizuje detektyw. - Nie spocznę, póki nie oddam tych złodziei w ręce policji - zapewnia.