Polscy lekarze aplikują dzieciom wadliwe szczepionki - wynika z ustaleń "Dziennika Gazeta Prawna". Chodzi m.in. o produkty przeciw ospie, wściekliźnie, tężcowi, meningokokom, pneumokokom, WZW typu B czy gruźlicy. Ustalenia wojewódzkiego inspektora farmaceutycznego, Adama Chojnackiego, przerażają. Wynika z nich, że niektóre szczepionki niemal przez całą dobę trzymane były w temperaturze 20 stopni Celsjusza, podczas gdy cały czas powinny być przechowywane w lodówce! To jednak nie powstrzymało lekarzy przed przepisaniem wadliwych szczepionek. Lubuski sanepid zapowiedział, że zawiadomi w tej sprawie prokuraturę. Najgorsze jest to, że - wbrew opinii ekspertów - część medyków twierdzi, że przepisy regulujące przechowywanie szczepionek są zbyt rygorystyczne. Użycie tego produktu trzymanego w nieodpowiedch warunkach może przynieść fatalne konsekwencje. - W najlepszym razie szczepionka zadziała tak jak powinna. W gorszym nie zadziała wcale, a pacjent będzie myślał, ze jest zaszczepiony - tłumaczy "DGP" wiceprezes Naczelnej Izby Aptekarskiej, Marek Tomków. Z kolei była Główna Inspektor Farmaceutyczna, Zofia Ulz, uważa, że niewłaściwe przechowywanie szczepionek może wręcz zaszkodzić.
Jak czytamy w "DGP", część przychodni nie chce utylizować szczepionek z powodu wysokich kosztów tego przedsięwzięcia. Zofia Ulz zwraca jednak uwagę, że za ewentualne powikłania poszczepienne będzie musiał zapłacić Skarb Państwa. A te koszty mogą być znacznie wyższe niż koszty utylizacji.