- Będziemy pamiętać o weteranach. Jest na sali ppłk Leszek Stępień, weteran z misji w Afganistanie, który został tam ciężko ranny. Własnym zdrowiem zapłacił za służbę ojczyźnie. Panie pułkowniku, w imieniu wszystkich Polaków bardzo dziękuję! - mówiła w środę Ewa Kopacz. I to właśnie po tych słowach posłowie bez względu na przynależność partyjną i wzajemne animozje podnieśli się z miejsc, by na stojąco brawami uhonorować zasłużonego żołnierza.
- To, że pani premier wymieniła mnie z imienia i nazwiska, było dla mnie dużym zaskoczeniem i nie ukrywam, że powodem do pewnej dumy. Ale nie traktuję tego wyłącznie osobiście. Myślę, że słowa pani premier i reakcja sali były wyrazem szacunku w stosunku do całego środowiska weteranów - wyjaśnia skromnie Leszek Stępień. I choć podpułkownik zapewnia, że bohaterem się nie czuje, trudno odmówić mu poświęcenia i ogromnej determinacji, jaką wykazał się w czasie służby w wojsku. Kiedy w 2002 r. pierwsi polscy żołnierze wylądowali w Afganistanie, Stępień był wśród nich.
Zobacz: Polski ŻOŁNIERZ zginął w AFGANISTANIE w wyniku samobójczego ZAMACHU!
- Byliśmy tam tuż po Amerykanach. Dowodziłem wtedy kompanią inżynieryjną - opowiada. W bezpośrednich walkach nie brał udziału, ale wojna upomniała się i o niego. - 31 maja, czyli niecałe trzy miesiące po wylądowaniu, nadepnąłem na minę przeciwpiechotną - opowiada. Lekarze walcząc o jego życie, musieli amputować mu prawą nogę. Jednak po długim leczeniu i rehabilitacji żołnierz wrócił do służby. Był m.in. wykładowcą w Wyższej Szkole Oficerskiej Wojsk Lądowych we Wrocławiu. W międzyczasie ukończył też drugi fakultet: informatykę, a także angażował się w działalność organizacji wspierających weteranów wojennych. Natomiast niedawno wygrał konkurs na dyrektora Centrum Weterana Działań Poza Granicami Państwa.
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail