Polski rząd chce obciążyć firmy medialne – działające legalnie, nieuchylające się od opłat i składek - dodatkowym podatkiem od reklam. Argumentuje to zwalczaniem skutków pandemii COVID-19. Rezultatem takiego działania w trudnym czasie pandemii może być likwidacja części medialnych biznesów.
Ten podatek, jak argumentują protestujący, uderzy w polskiego widza, słuchacza, czytelnika i internautę, a także polskie produkcje, kulturę, rozrywkę, sport oraz media. Może być także zagrożeniem dla polskiego rynku medialnego, wolności słowa i wolności wyboru, które zapewniają większości Polaków dostęp do informacji, rozrywki oraz wydarzeń sportowych w znaczącej mierze bezpłatnie. Wprowadzenie tego podatku jest również jednoznaczne z osłabieniem, a nawet likwidacją części mediów działających w Polsce, co znacznie ograniczy społeczeństwu możliwość wyboru interesujących go treści.
- W sytuacji, gdy media państwowe otrzymują co roku z kieszeni każdego Polaka 2 mld złotych, media prywatne obciąża się dodatkowym haraczem w wysokości 1 mld zł,faktyczne faworyzowanie firm, które nie inwestują w tworzenie polskich, lokalnych treści kosztem podmiotów, które w Polsce inwestują najwięcej. Według szacunków, firmy określane przez rząd jako „globalni cyfrowi giganci” zapłacą z tytułu wspomnianego haraczu zaledwie ok. 50 - 100 mln zł w porównaniu do 800 mln zł, jakie zapłacą pozostałe aktywne lokalnie media - napisano w liście otwartym otwartym do władz RP, pod którym podpisało się ponad 40 największych polskich podmiotów działających na rynku medialnym.
O godzinie 4:00 sygnał swoich stacji wyłączyło TVN Discovery, a na ekranie pojawiła się plansza z napisem "Tu miał być Twój ulubiony program" oraz przeprosiny skierowane w stronę widzów oraz reklamodawców. Godzinę później na podobnych ruch zdecydowała się stacja Polsat, która wyłączyła sygnał swoich stacji.
Nie jest jednoznacznie i odgórnie określone, jak długo trwać będzie akcja protestacyjna, jakkolwiek może ona potrwać nawet 24 godziny.