Pani Monika ma łzy w oczach. Dla niej świat zawalił się w niedzielne przedpołudnie. Wtedy właśnie dowiedziała się, że jej mąż Max (37 l.), Nigeryjczyk, który na bazarze handlował butami, został śmiertelnie postrzelony przez policjanta.
- Max to był przecież taki dobry i spokojny człowiek. On całe dnie pracował, żeby zapewnić jaki taki byt naszym dzieciom. Nie wierzę, że zaatakował policjanta - zanosi się płaczem pani Monika.
Przeczytaj koniecznie: Warszawa: Strzały przy Stadionie Narodowym, nie żyje jeden z handlarzy (DRASTYCZNE ZDJĘCIA!+VIDEO)
Jej mąż przyjechał do Polski 8 lat temu z Nigerii. Przez cały ten czas handlował podrabianymi butami na bazarze przy dawnym Stadionie Dziesięciolecia. Swoją przyszłą żonę poznał 5 lat temu. Po ślubie urodziła im się dwójka dzieci Dorota (3,5 r.) i Dawid (2,5 r.). Pani Monika ma też córkę Dominikę (10 l.) z poprzedniego małżeństwa.
- Dominika już wie, co się stało. Ale maluchom nie potrafię tego powiedzieć. Nie wiem nawet, jak miałabym zacząć - wyznaje kobieta. - To prawda, że mąż był karany za paserstwo, ale czy to powód, żeby od razu do niego strzelać, żeby zabić człowieka? - dodaje.
Patrz też: Warszawa: Zamieszki przy Stadionie Narodowym (ZDJECIA + VIEDO!)
Jednak według policjantów to właśnie Nigeryjczyk zaatakował funkcjonariusza kontrolującego bazar. Ze wstępnych ustaleń wynika, że mężczyzna najpierw próbował uciekać. Kiedy policjanci go złapali i chcieli zakuć w kajdanki, szarpał się z nimi i stawiał opór. Był agresywny. Wtedy do jego obrony przystąpili inni czarnoskórzy handlarze. Otoczyli funkcjonariuszy. Poleciały na nich kamienie i butelki. Kiedy krąg wokół stróżów prawa zaczął się zacieśniać, w zamieszaniu padł strzał. Śmiertelny. Według relacji mundurowych, Nigeryjczyk próbował wyrwać policjantowi broń.
Dlaczego mężczyzna uciekał? Czy funkcjonariusz miał prawo strzelać? Wyjaśni to śledztwo.
- Prowadzimy dwa postępowania. Jedno w sprawie czynnej napaści na funkcjonariusza, drugie w sprawie przekroczenia uprawnień. Policjant, który strzelał, został wczoraj przesłuchany - tłumaczy Renata Mazur z Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga.