Płk Piotr Łukaszewicz: Dlaczego Rosjanie nie zamknęli lotniska?

2010-06-02 3:00

Czy za smoleńską tragedię odpowiedzialni są polscy piloci? A może zawiniły rosyjskie służby, które nie dość starannie przygotowały się na przyjęcie polskiego Tu-154M? Zdaniem płk. Piotra Łukaszewicza, byłego szefa oddziału szkolenia lotniczego sił powietrznych, wina może leżeć również po stronie Rosjan, którzy nie zadbali o należyte zabezpieczenie lotniska.

- Z posiadanych informacji wynika, że warunki atmosferyczne pogorszyły się poniżej minimum pozwalającego na bezpieczne lądowanie. Pomimo to lotnisko nie zostało zamknięte - dziwił się w rozmowie z "Super Expressem".

Zdaniem eksperta z obecnych informacji wynika, że część winy leży po stronie Rosjan. - Na katastrofę składa się szereg przyczyn. Jest to ciąg zdarzeń wzajemnie ze sobą powiązanych. Trudno w tej chwili powiedzieć, co było najważniejsze, co się tylko przyczyniło - mówił wczoraj w RMF FM Łukaszewicz.

Sugerował, że lotnisko nie powinno przyjąć prezydenckiego tupolewa. - Istotne znaczenie ma to, że lotnisko było zadeklarowane jako sprawne technicznie. Ale było zadeklarowane z konkretnymi warunkami minimalnymi - 100 metrów wysokości decyzyjnej i 1 km widzialności - mówił.

I zaraz wyliczył kolejny szereg niedociągnięć ze strony rosyjskiej. Przypomniał, że nasz tupolew lądował, choć niesprawne było oświetlenie, nie działały światła podejścia, a być może nawet nie było dwóch radarów, w tym radaru precyzyjnego podejścia.

Powoływał się na zdjęcia, na których widać, jak rosyjscy pracownicy lotniska wymieniali żarówki w lampach oświetlających lotnisko. - Prawdą jest to, że po katastrofie wymieniono komplet świateł podejścia na system przenośny - tłumaczył.

Podobne wątpliwości ma również redaktor naczelny miesięcznika "Skrzydlata Polska" Grzegorz Sobczak. Jego zdaniem tupolew mógł znaleźć się na zbyt niskiej wysokości z powodu błędnej informacji o ciśnieniu nad Smoleńskiem, jaką przekazała obsługa lotniska. - Kontrolerzy mogli podać, jakie ciśnienie było w danym regionie na podstawie poprzedniego badania, które w ciągu kilku godzin mogło się przecież gwałtownie zmienić - tłumaczył w wywiadzie dla dziennika "Polska".

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki

Nasi Partnerzy polecają