Ściemniało się, gdy pan Lucjan wybrał się na oddaloną od wsi o ponad kilometr łąkę, aby spędzić krowy do obory. - Rzuciły się na mnie, upadłem i mnie stratowały. Usłyszałem tylko trzask kości - opowiada. Ból w złamanej nodze był tak wielki, że rolnik nie mógł się nawet czołgać.
Jego wołania o pomoc z tej odległości nikt we wsi nie mógł usłyszeć. Ubrany tylko w marynarkę przeleżał na mrozie... 18 godzin! O tej porze roku nikt już nie prowadzi prac polowych, więc miał małe szanse, aby ktoś go tu znalazł. Szczęście mu jednak dopisało. O świcie na pole sąsiadujące z łąką zajechał ciągnikiem sołtys wsi Grzegorz Dmochowski (47 l.) i uratował sąsiada. - To był przypadek, że pojechałem tam akurat tego dnia - tłumaczy 47-latek. - Gdyby nie on, leżałbym tam do wiosny. Dziękuję - cieszy się pan Lucjan.