W minionym tygodniu policyjni pirotechnicy, zgodnie z procedurą, musieli weryfikować dwie takie fałszywe, jak się okazało, informacje. Pierwszy „żartowniś” wypiwszy co nieco, zgłosił na numer alarmowy 112, że w zabrzańskim magistracie jest bomba. Ładunku wybuchowego nie było. Anonimowy informator szybko okazał się 27-latkiem zatrzymanym w Gliwicach. Kolejny „bombardier” musiał wypić jeszcze więcej od poprzednika i naruszył jeszcze więcej paragrafów kodeksu karnego. Pod koniec ubiegłego tygodnia zadzwonił na numer oficera dyżurnego zabrzańskiej komendy policji i zapodał, że że ma 20 kilogramów trotylu, którym zamierza wysadzić komendę. I znów pirotechnicy przeczesali komendę, znów specjalnie szkolny pies pomógł im w tych poszukiwaniach. Nie znaleziono żadnej bomby.
W tym przypadku mężczyzna, 39-letni zabrzanin dobrze znany policji, nie tylko wywołał fałszywy alarm, ale groził wysadzeniem w powietrze komendy miejskiej. Ten też nie potrafił wytłumaczyć, dlaczego to zrobił, poza tym, że był pijany i niewiele pamięta. Prawdopodobnie obaj panowie będą mieli sporo czasu, by sobie przypomnieć motywy swych idiotycznych decyzji.