Do autobusu przednimi drzwiami

2008-10-30 3:00

Zapowiada się rewolucja w komunikacji miejskiej na Śląsku.

Koniec ery swobodnego wsiadania do miejskich autobusów. Komunikacyjny Związek Komunalny GOP wpadł na pomysł, by od listopada pasażerowie grzecznie ustawiali się w ogonku i wsiadali do środka przednimi drzwiami. Po to, by wylegitymować się kierowcy ważnym biletem. Pozostałe drzwi będą służyć jedynie do wysiadania.

Wieści o nowym pomyśle niepokoją pasażerów. Ludzie podkreślają, że takie rozwiązanie tylko utrudni im życie.

- To niestety musi spowodować, że wsiadanie do autobusu będzie trwało dłużej, a w konsekwencji będą opóźnienia. Przecież kierowca każdemu sprawdza bilet, niektórym musi go sprzedać, jeszcze innym zagląda w dokumenty, czy mają prawo do ulgowego biletu - wylicza wady nowego pomysłu Michał Krzak (31 l.), który z autobusów zapewnianych przez KZK GOP korzysta codziennie. - Ja dojeżdżam z przesiadką i boję się, że wprowadzenie tego pomysłu sprawi, iż nie zdążę na autobus przesiadkowy. Moim zdaniem, w każdym autobusie powinien być po prostu "kanar", który sprawdzi każdemu wsiadającemu bilet, a przy okazji zadba o bezpieczeństwo. Wsiadanie w ogonku będzie uciążliwe - uważa pan Michał.

Walka z gapowiczami

Szefowie KZK GOP z niedogodności rozwiązania zdają sobie sprawę. Póki co, wsiadanie pierwszymi drzwiami będzie jedynie praktykowane w autobusach wysyłanych na trasy przez Przedsiębiorstwo Komunikacji Miejskiej w Katowicach. I to w dodatku tylko w mniejszych pojazdach, mających dwoje lub troje drzwi. Ale docelowo system ma być stosowany również na innych liniach.

- Teraz 8 do 10 procent pasażerów to gapowicze - wylicza Roman Urbańczyk (55 l.), prezes KZK GOP w Katowicach. - Sprawdzanie przez kierowców biletów spowoduje spadek tej liczby. Z naszych obliczeń wynika, że możemy w ten sposób zyskać około 22 mln zł. Na kontrolerów biletów po prostu nie ma chętnych. Od ręki mógłbym do tej pracy przyjąć około 60 ludzi. Tylko nikt się nie garnie - dodaje prezes.

Zapewnia, że kierowcy zostali przeszkoleni i mają reagować elastycznie. - Kierowca widząc, że na przystanku kłębi się tłum pasażerów, powinien zrezygnować z kontroli i otworzyć wszystkie drzwi - mówi Roman Urbańczyk.

Potem będzie z górki

Kierowcy, którzy zostali obarczeni nowymi obowiązkami, na szczęście będą za to dostawać dodatkowe pieniądze. Ale trochę obawiają się reakcji pasażerów. Zwłaszcza na początku.

- Obowiązki to obowiązki - mówi Jan Kluziak (52 l.), kierowca z 20-letnim stażem. - Podobnie funkcjonuje to na Zachodzie. Myślę, że pierwsze dni będą trudne, ale potem już poleci "z górki" - uśmiecha się kierowca.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki