Do końca marzył o wyprawie na ryby

2009-03-10 8:00

Wiedział, że umiera, że tym razem musi się poddać. Ale nawet w ostatnich chwilach tliła się w nim iskierka nadziei. Że to może jednak jeszcze nie koniec. Że może będzie mu dane spełnić swoje wielkie marzenie - złowić rybę w Afryce. Przyjaciele Zbigniewa Religi opowiedzieli nam o ostatnich dniach życia tego wielkiego człowieka.

- Byłem u niego po raz ostatni kilka dni temu - wspomina Bolesław Piecha (55 l.), były wiceminister zdrowia i współpracownik profesora. - Siedzieliśmy przy stole. Nie czuł się dobrze. Dużo rozmawialiśmy o przeszłości. Był pogodzony z myślą, że zbliża się koniec, ale pozostał sobą.

Zbigniew Religa postanowił, że do końca zostanie w domu. Chciał odejść w otoczeniu najbliższych. Kiedy umierał, była przy nim żona Anna i syn Grzegorz. - Choć nie ma zgody na śmierć najbliższej nam osoby, wydaje mi się, że w tym przypadku wszyscy byli z tym pogodzeni - mówi Piecha.

Profesor Religa nigdy nie użalał się nad sobą, nie lubił, gdy koś litował się nad nim. Nawet o zbliżającej się śmierci mówił z właściwym sobie wdziękiem: - Wracając z Pałacu Prezydenckiego, razem z żoną i profesorem zatrzymaliśmy się w recepcji hotelu Bristol, by mógł chwilę odpocząć - wspomina prof. Marian Zembala (59 l.), dyrektor Śląskiego Centrum Chorób Serca i bliski współpracownik Religi. - Powiedział nam wtedy: "Poczekajcie jeszcze 2-3 tygodnie i wtedy będę mógł mieć głęboki oddech"... Wszyscy zrozumieliśmy, że on już przygotowuje się do odejścia - dodaje prof. Zembala.

Wierny zasadzie, że nie zostawia się niezałatwionych spraw, profesor dokończył prace nad książką o swoim życiu, pożegnał się też z najbliższymi i przyjaciółmi.

- Rozmawialiśmy przez ponad godzinę. Mówił z trudem. Mimo bólu przez cały czas siedział przy stole. Towarzyszyła nam pani Anna, żona profesora. Nie chciał mówić o swoim cierpieniu i chorobie. A ja nie nalegałem. Zapytałem tylko, czy jeszcze nie spróbować czegoś poszukać. Jakieś nowej metody leczenia, lekarzy? Nie chciał - tak zapamiętał tę rozmowę Bolesław Piecha. Profesor wspominał, ale nie przestawał marzyć, planować. - Zawsze był pełen nadziei - dodaje Piecha. Powiedział mi, że jeszcze chce pojechać na ryby do Afryki. Do Zimbabwe, gdzie miał przyjaciół ze studiów.

Był niezwykle dzielny do końca. Zdawał sobie sprawę, że finał jest nieodległy. Ale nie dramatyzował. Nie mówił o cierpieniu i bólu. Dał nam naprawdę przyzwoitą lekcję dzielności - wspomina marszałek Sejmu Bronisław Komorowski.

Do ostatnich dni profesor Zbigniew Religa nanosił poprawki do książki o swoim życiu i pracy. - Był spokojny. Taki jak zawsze, odkąd go znałem - mówi Jan Osiecki, autor wywiadu rzeki "Zbigniew Religa. Człowiek z sercem w dłoni". Pracował nad nią z profesorem jeszcze w pierwszych dniach lutego. - Zbigniew Religa miał wówczas zły okres. Był bardzo osłabiony. Z trudem chodził, nie miał sił wstać z krzesła. Nie miał siły go odsunąć... Nasze spotkania były przerywane. Profesor tracił w pewnym momencie siły. Musiał odpoczywać. Nie słyszałem, by się nad sobą użalał - mówi Jan Osiecki.

Rodzina Zbigniewa Religi nie ustaliła jeszcze daty pogrzebu. Odbędzie się prawdopodobnie w czwartek lub piątek. Swój udział w pożegnaniu profesora zapowiedziało wielu jego przyjaciół z zagranicy. Stąd problem z ustaleniem daty. W środę o godz. 18 w kościele św. Anny Zbigniewa Religę będą żegnać mieszkańcy jego ukochanego Zabrza. Prezydent miasta zapowiedziała też, że ulica Bytomska w centrum Zabrza zostanie przemianowana na ul. prof. Zbigniewa Religi. Profesor Zembala planuje nazwanie bloku operacyjnego w klinice w Zabrzu jego imieniem. Również Instytut Kardiologii w Aninie będzie nosił imię zmarłego profesora.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki

Nasi Partnerzy polecają