Punktualnie o godz. 19.20 Jacek i Agatka zaczynali swoje inteligentne dialogi wymyślone przez Wandę Chotomską. Głos Zofii Raciborskiej, która wypowiadała się zarówno jako starsza siostra, jak i cierpiący na bezsenność braciszek, mówił "Ja nie jestem telewizja, żeby przepraszać za usterki". Skutek był taki, że dzieci, uczące się od najmłodszych lat specyficznego humoru, w wieku dorosłym potrafiły znaleźć elementy humorystyczne w każdej, nawet najbardziej przerażającej, bajce dla dorosłych.
Pan z "Misia z okienka" wytrwale radził maluchom, ani przez chwilę nie mówiąc tego wprost, jak zachowywać się wobec osób napastliwych i nachalnych, które w bajce symbolizował męczący i twardo egzekwujący obietnice miś o kobiecym głosiku. Pan z okienka miał metodę, która można by streścić krótko - "przytakuj, przyznawaj rację i rób swoje". Mężczyzna rozmawiający z misiem był bardziej misiowaty od samego misia i robił wrażenie kogoś, kto siedzi w okienku jak na szpilkach i tylko patrzy, jakby tu się wyrwać na wolność.
W "Gąsce Balbince" uczono dzieci, że jakkolwiek dobrze by się nie bawiły, i tak w końcu przyjdzie jakaś dorosła gęś i powie: "Balbinko, co tu się dzieje?". Chociaż właściwie nie działo się wiele.
W przeciwieństwie do fabuły "bajek akcji", jak "Bolek i Lolek", "Reksio" czy "Rumcajs". W pierwszej i ostatniej z wymienionych używano nawet broni palnej. Cykl "Bajki z mchu i paproci" produkcji czechosłowackiej znany był z pokojowego załatwiania problemów. Na koniec każdej z przygód Żwirek i Muchomorek - dwaj dziwnie ubrani chłopcy mieszkający w jednym domku, zasypiali w oddzielnych łóżeczkach, dając świadectwo socjalistycznej moralności.
Ogromne emocje budziła bajka "Zaczarowany ołówek". Każde dziecko marzyło o tym, żeby mieć taki przyrząd piśmienniczy do prywatnego użytku. Polska Kronika Filmowa pokazała kiedyś migawki z konkursu ogłoszonego w pierwszych klasach szkół podstawowych pod hasłem "Gdybym miał zaczarowany ołówek". Kamera podglądała rysunki zza pleców dzieci. Przedstawiały głównie banany, pomarańcze i samochody. Ale znalazł się też chłopczyk, który narysował wybuch bomby atomowej.
I to był najlepszy dowód na to, że mimo bogatej oferty programowej, zawsze znajdzie się jakieś dziecko, które nie polubi Jacka i Agatki, wzgardzi Ptysiem, Balbinkę uzna za głupią gęś i z hukiem zamknie okienko z panem.