"Super Express": - Max Scheler, filozof wyznający rygorystyczne zasady moralne, przyłapany przez swoich studentów na tym, jak wychodził z domu publicznego - w innej wersji rzecz dotyczyła jego alkoholizmu - miał powiedzieć: Drogowskaz jest po to, by wskazywać drogę, a nie, by po niej chodzić.
Jacek Hołówka: - Już się domyślam, jakie pytanie padnie i kogo będzie dotyczyć...
- "Super Express" opisał ostatnio przypadki dwóch osób: byłego premiera, który głosił wartości katolickie, a teraz porzucił żonę dla młodej kochanki, i obecnego ministra sprawiedliwości, człowieka o pięknym opozycyjnym życiorysie, którego prywatne sprawy, oględnie mówiąc, nie są uregulowane. Jak pan ocenia te przypadki?
- Tak myślałem! Nauczmy się rozróżniać dwie postawy, które w potocznej świadomości się plączą - moralizatorską i badawczą.
- Na czym polega moralizowanie?
- Gdy człowiek ma poczucie słuszności i w związku z tym próbuje: inspirować, nawracać, potępiać, zachęcać innych do swoich racji. Tego typu strażnik moralności jest osobą dość męczącą, nie zawsze inteligentną i bardzo często rozumiejącą tylko jeden aspekt problemu, którym się zajmuje. Człowiek, który z przekonaniem angażuje się w lansowanie jakiegokolwiek stylu życia, dając do zrozumienia, że inne style życia uważa za gorsze, najczęściej jest człowiekiem o wąskich horyzontach, mało rozumiejącym fakty społeczne. Dla mnie to postać odpychająca.
- A postawa badawcza?
- Charakteryzuje ona człowieka interesującego się obyczajowością i teoriami etycznymi, który ma motywację polegającą nie na naprawianiu i nawracaniu świata, tylko na zrozumieniu tego, jakie problemy powstają w życiu codziennym w relacjach między ludźmi i jak złożone interesy poszczególnych ludzi można by było optymalnie zharmonizować. Jest to zajęcie dyskretne, zakładające wyrozumiałość dla ludzkiej słabości. Tego typu postawa pozwala wniknąć w motywy oraz ich konsekwencje; jest to postawa wyjaśniająca, rozumiejąca, budująca kompromis między ludźmi w oparciu o dobrze uzasadnione argumenty. W filozofii ta postawa obecna jest już ponad dwa tysiące lat.
- Max Scheler przyjął postawę badawczą, o co trudno posądzić Marcinkiewicza i Czumę...
- Oczywiście, bo politycy tym się nie zajmują. Mają oni zresztą tendencję, aby wszystko trywializować - przedstawiać w postaci płytkiej, ale jednocześnie społecznie chwytliwej. Wobec tego dopuszczają się niekonsekwencji, zachowań wręcz niesmacznych.
- I wydaje im się wówczas, że są Maksem Schelerem...
- O tak! Chcą być oceniani inaczej niż reszta społeczeństwa. Np. jeden z braci Kaczyńskich mówił, że jego teczka została sfałszowana. No bo przecież on jest bardzo ważnym politykiem. A gdy ktoś nie jest bardzo ważnym politykiem, to jego dokumenty nie mogą być sfałszowane, więc są wiarygodne.
- Pomówmy o idealnym polityku. Czy w jego postępowaniu nie ma rozbieżności między słowami i czynami?
- To by się przydało, ale istnieje więcej niż jeden typ idealnego polityka. Nie ma polityka dobrego na wszystkie czasy i problemy.
- Przykład Churchilla...
- No właśnie, powszechnie ceniony w czasie wielkiej wojny, był mało poradny w czasie pokoju.
- Ale każdy idealny polityk - niezależnie od wyzwań epoki - musi trzymać się jakichś zasad...
- Np. powinien rozumieć, co najbardziej jest potrzebne społeczeństwu i jakimi środkami można to osiągnąć. Jest to postawa, nazwijmy to, demokratyczna. Są również politycy-inspiratorzy, którzy przedstawiają społeczeństwu nową wizję rozwiązania problemów i potrafią spowodować, że przestaje być ono zbiorem obywateli, z których każdy dąży do własnego celu, tylko znajduje nadzieję we wspólnym działaniu. Są to mężowie stanu.
- Czy demokrata i wizjoner mają również rewers?
- Niestety mają. Polityk, który dojdzie do władzy, a następnie w despotyczny sposób próbuje realizować cele, których społeczeństwo nie akceptuje - ośmiesza się i wyrabia sobie opinię despoty. Podobnie polityk, który chce inspirować ideologią, do której społeczeństwo nie ma przekonania - jak to było w Polsce w czasach komunistycznych - ośmiesza swój program i powoduje w społeczeństwie poczucie zniewolenia przez obcy system.
- W sprawach Marcinkiewicza i Czumy mamy do czynienia z niejednoznacznościami w prywatnym życiu, ale przecież nie musi to mieć wpływu na działalność polityczną?
- Dobry polityk nie ma czasu na prywatne życie. Nie wyobrażam sobie, żeby taki polityk żył w rodzinie dwupokoleniowej. Wielu nie potrafi tej przeszkody pokonać z wdziękiem.
- Ale politycy są naszymi reprezentantami - reprezentantami młodych małżonków, samotnych matek, emerytów...
- Cóż, to jest istotny problem, kto się powinien wciągać w politykę, a kto nie powinien. Mam wrażenie, że w Polsce do polityki garną się ludzie, którzy w innych dziedzinach życia słabo się sprawdzili - działa tu zasada selekcji negatywnej. Są to również osoby bezwzględne, łatwo się zaperzające, próbujące stworzyć wokół siebie grupę nacisku, która będzie się rozpychać łokciami, aby w ramach jakiejś partii zdobyć dominację, która przez resztę społeczeństwa nie jest kontrolowana. Nie mają prawdziwych zainteresowań, zamiast tego chcą administrować, kierować, bo to jest umiejętność związana ze stylem zachowania, a nie z wykształceniem czy talentem. Do polskiej polityki po prostu nie trafiają wielkie osobowości, lecz ludzie posiadający zdolność adaptacji, manipulanci. Polski "skuteczny polityk" bez trudu zmienia partie, ma kontakty osobiste, umie wykorzystywać słabości ludzi, którzy go otaczają, i stara się to wykorzystać dla swojej grupy.
- Może dobrym rozwiązaniem byłby polityk zawodowy?
- Gdybyśmy mieli raz na zawsze ustalony system dwóch dominujących partii politycznych, tak jak to jest w Stanach Zjednoczonych czy w Wielkiej Brytanii, można by poważnie dyskutować o takim pomyśle.
- Czy PiS i PO mają szansę stać się takimi partiami?
- Nie sądzę, aby w PiS czy w PO mogły się urodzić śmiałe idee. PiS po wygranych wyborach realizował rzeczy społecznie nienośne - np. lustrację, którą przeprowadzał w sposób tak tendencyjny i niezgrabny, że ta idea upadła. Z kolei Platforma miała kilka dobrych pomysłów ekonomicznych, ale jak zwykle - partie, które obiecują coś przed wyborami, po wyborach mówią: My tego chcemy, ale jest na to jeszcze za wcześnie. Tak było chociażby z postulatem zniesienia abonamentu. Program PO jest materiałem na ciekawy artykuł, ale nie realnym planem rządzenia.
Prof. Jacek Hołówka
Filozof i etyk, kierownik Zakładu Filozofii Analitycznej w Instytucie Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego oraz redaktor naczelny kwartalnika "Przegląd Filozoficzny"