Matka zmarłego noworodka w rozmowie z TVP Info wspominała te zatrważające chwile mówiąc: - Poczułam, jak lekarz z dużą siłą ciągnie dziecko za nogi. Powiedziałam, że mnie to bardzo boli i żeby przestał tak robić, bo tak nawet zwierząt się nie traktuje! Nagle cała sala zamarła... To wówczas prowadzący zabieg ginekolog doprowadził do oderwania główki dziecka. Zdaniem kobiety poród był źle odebrany.
Pani Natalia przyznała, że wciąż nie doszła do siebie po tych traumatycznych doświadczeniach. Co więcej, tragedia doprowadziła do jej rozstania z partnerem, który nie potrafił pogodzić się ze śmiercią dziecka (miał przez nią myśli samobójcze). Obecnie kobieta samotnie wychowuje swoje pierwsze dziecko (trzyletniego synka). M.in. z tych powodów postanowiła ona złożyć pozew przeciwko szpitalowi, w którym życie straciło jej dziecko. Reprezentująca poszkodowaną Małgorzata Hudziak przyznała, że będzie to pierwsza tego typu sprawa w historii naszego kraju. Jak zdradziła: - Będziemy żądać zadośćuczynienia za naruszenie prawa pacjenta oraz zadośćuczynienia za śmierć osoby bliskiej.
Krzysztof S., który odbierał poród pani Natalii przyznał dziennikarzom, że w związku z tą tragedią do dziś czuje się fatalnie. W jego opinii do śmierci dziecka doprowadził bardzo nieszczęśliwy zbieg okoliczności. Zdradził przy tym, że podjęto decyzję o konieczności wywołania porodu ponieważ płód był poza wiekiem przeżywalności. Dziecko ważyło 526 gramów. Być może gdyby wcześniak trafił do szpitala specjalistycznego, miałby szansę przeżyć. Standardem jest ratowanie wcześniaków o wadze 501 gramów.
Anna Szewczuk-Łebska, rzecznik EMC Instytutu Medycznego, podkreśla, że z oceną postępowania lekarza trzeba poczekać na opinie biegłych.
Sprawą zajmuje się prokuratura rejonowa we Wrocławiu.