Koszmar w kopalni miedzi rozegrał się tuż po godz. 3 w nocy. Pierwszy wstrząs i następujący zaraz po nim kolejny osiągnęły siłę ponad 4 stopni w skali Richtera. W rejonie drgań w kopalni KGHM Polkowice- Sieroszowice było wtedy 14 górników.
ZOBACZ! Szokujące zdjęcia zasypanych górników z Chile (GALERIA)
Wszystko działo się tak szybko, że tylko trzech mężczyzn zdołało się błyskawicznie wydostać z rejonu wstrząsu. Osypujące się ze ścian odłamki skał zraniły lekko dziewięciu górników. Ich obrażenia to głównie złamania. Niestety jeden sztygar został uwięziony ponad kilometr pod powierzchnią.
Na miejscu tragedii zjawili się ratownicy, którzy próbują ustalić gdzie dokładnie znajduje się górnik, a potem wydostać przysypanego nieszczęśnika z pułapki. Będą drążyć w skałach tunel, aby do niego dotrzeć. Część poszkodowanych trafiła już do szpitala w Lubinie.
Przeczytaj koniecznie: Ta kopalnia zabrała mi wszystkich których kochałam
Rzecznik KGHM Dariusz Wyborski powiedział w radiu TOK FM, że na razie ratownicy nie mają żadnego kontaktu z uwięzionym w kopalni sztygarem. Chociaż w kasku ma specjalny aparat, który nadaje sygnał nie dostali od niego znaku życia.